Historianaprawde.pl

Nadzwyczaj nietypowe pomysły obrońców Albionu lata 1914-1939

Szacowany czas czytania: ...

Izolacja Wielkiej Brytanii doprowadziła do powstania specyficznej angielskiej mentalności. Dumni Anglicy chcieli za wszelką cenę odróżniać się od innych narodów. Dlatego na siłę tworzyli pozbawione logiki projekty i rozwiązania.

Opancerzone traktory


Po wybuchu I wojny światowej Brytyjczycy wpadli na pomysł użycia w walce opancerzonych ciągników gąsienicowych. Powstał wtedy opancerzony ciągnik, który zamiast gąsienic miał trzy koła o średnicy około 12 metrów. Pojazd nazwano ,Big Wheel”. Ciągnik był za wysoki, przez co mógł stać sie łatwym celem dla artylerii. Dlatego po zbudowaniu pomniejszonej makiety projekt odrzucono. Opancerzone traktory pozostały brytyjskim wojennym kuriozum.

HMS „Barham”, „Malaya” i „Argus” podczas manewrów floty brytyjskiej w pobliżu Balearów w późnych latach 20.

Absurdy na morzu

Wyjątkowo oryginalne okazały się wprowadzone do służby w angielskiej Royal Navy w czasie trwania I wojny światowej okręty podwodne typu K. Były to okręty o mieszanym napędzie parowo-elektrycznym. Żeby okręt mógł płynąć na silniku parowym na powierzchni, zamontowano na nim specjalne rozkładane kominy, które trzeba było składać przed zanurzeniem. Mechanizm składania kominów sprawiał duże problemy załodze i dodatkowo stanowił duże zagrożenie dla załogi (skomplikowany mechanizm przeciekał).
Jeszcze bardziej nietypowe okazały się okręty podwodne typu M. Były to wprowadzone do służby okręty o wyporności 1950 ton i długości ponad 90 metrów. Zamontowano na nich działa kalibru 305 mm zdemontowane z brytyjskich starych pancerników. Dla załogi okrętu działo stanowiło poważny problem, ze względu na duży odrzut przy strzale i rozmiary pocisku.
Montowanie działa z pancernika na okręcie podwodnym nie miało sensu. Okręty podwodne o tak potężnym uzbrojenie były ślepą uliczką. Na początku II wojny światowej Royal Navy starała się załatać luki w obronie szlaków handlowych przerabiając statki pasażerskie i handlowe na krążowniki pomocnicze. Na angielskim krążowniku Jervis Bay stare działa przymocowano śrubami bezpośrednio do pokładu. Na okręcie nie zamontowano centralnego systemu kierowania ogniem. Dlatego wysyłanie krążownika na morze nie miało sensu, ponieważ tak zamontowane działa nie mogły trafić cel i stanowiły zagrożenie dla załogi i statku. Jak widać, angielskia myśl konstruktorska zawiodła. Realizacje opisanych projektów okazały się porażką techniczną.

Absurdy w powietrzu

W lotnictwie wojskowym od wybuchu I wojny światowej Anglicy mieli również niecodzienne pomysły. Do zwalczania sterowców skonstruowali gigantyczny czteropłatowiec, który miał wisieć w powietrzu nad Londynem, zestrzeliwując niemieckie sterowce. Projekt szybko zarzucono ze względu na jego nieopłacalność i nieprzemyślaną konstrukcję. Zrezygnowano także z absurdalnego pomysłu niszczenia sterowców za pomocą harpunów zarzucanych na nie z myśliwca.
Najbardziej nieudanym pomysłem był projekt myśliwca do zwalczania bombowców Boulton Defiant. Defiant miał dwie istotne wady. Całe uzbrojenie myśliwca zamontowano w obrotowej wieżyczce z tyłu. Dlatego Defiant był wolniejszy od innych brytyjskich myśliców. Poza tym z przodu samolot był całkowicie bezbronny.
Niemieccy piloci szybko zorientowali się, że maszyny te są całkowicie bezbronne jeżeli zaatkuje się je z przodu. W 1940 roku samoloty przeniesiono do dywizjonów myśliwców nocnych. Przydzielenie 307 dywizjonowi nocnemu ,,Lwowskich Puchaczy” Defiantów w 1941 roku wywołało falę protestów w dywizjonie. Większość pilotów dywizjonu nie chciała na nich latać. Wielu z nich prosiło dowódcę dywizjonu o przeniesienie do innej jednostki. Dowódca 1480 brytyjskiej eskadry napisał w jednym z raportów o Defiantach ,,Całym problemem tego samolotu jest jego obsługa. Nie ma prawdopodobnie innego samolotu jednosilnikowego, który mniej nadaje się do roli współpracy z artylerią przeciwlotniczą. Silnik nie ma odpowiedniej mocy, co prowadzi do ciągłych z nim kłopotów, jego budowa jest zbyt skomplikowana, a obsługa trudna, zaopatrzenie w części zamienne nie jest dobre”.
Morska wersja Defianta Blackburn Roc była jednym z najgorszych samolotów pokładowych w II wojnie światowej. Roc mógł lecieć z maksykmalną predkością 322 kilometrów na godzinę i miał mały zasięg. W czasie lotu nad morzem pojawiały się problemy z kordynacją działań pilota z tylnym strzelcem. Dowódca jednego z brytyjskich dywizjonów nazwał te samoloty ,nieustanną zawadą”. Roc zakończył swoją krótką karierę jako samolot ratowniczy, łącznikowy, i do holowania ćwiczebnych rękawów.
Firma Fariey popełniła kardynalny błąd przy projektowaniu wodnosamolotu Fariey Seafox. Seafox miał otwartą kabinę pilota i zamkniętą kabinę obserwatora. W samolocie zamontowano słaby i zawodny silnik Napier Rapier o nietypowej konstrukcji. Silnik miał 16 cylindrów w czterech rzędach. Tylne cylidry przegrzewały się, a nietypowy układ silnika utrudniał serwisowanie.
Także brytyjskie lekkie bombowce Fairey Battle na początku II wojny światowej całkowicie zawiodły. Były to bombowce słabo opancerzone i uzbrojone. Zamontowano w nich archaiczne radiostacje, w których częstotliwość zmieniano przez wkładanie specjalnych cewek. Radioperatorzy musieli zawsze pamiętać o pokładnym posegregowaniu cewek, żeby nie pomylić się przy zmianie częstotliwości.
Nawet zwykli brytyjscy żołnierze też mieli dziwne pomysły. Chybiony pomysl przyszedł do głowy załogom brytyjskich bombowców, które wymyśliły orginalny sposób zakłócania niemieckich radarów. Anglicy wyrzucali z samolotów puste butelki. Dźwięk lecącej butelki miał oszukać niemieckich obserwatorów. Jednak okazało się, że wyrzucanie butelek nad Niemcami nie zmniejszyło brytyjskich strat, Niemcom przybyło śmieci do sprzątania.

Defiant z 264 Dywizjonu RAF

Brytyjska tandeta


Anglicy mieli tendencję do niestarannego produkowania uzbrojenia i wyposażenia. W pierwszych trzech latach wojny bardzo wiele brytyjskich czołgów utracono z powodu poważnych awarii. Także brytyjskie pojemniki na wodę, smary i paliwo szybko stały się źródłem wielu docinek z powodu ich wad.
Wykonywano je z bardzo cienkiej blachy. Często pojemniki przeciekały. Pojemniki wykonano z bardzo cienkiej blachy, która mogła się odkształcić lub przedziurawiać nawet przy upadku z małej wysokości. Brytyjczycy w czasie wojny stracili tysiące litrów paliwa, które wyciekło z nieszczelnych zbiorników. Ze względu na kiepskie wykonanie pojemniki nazwano ,,flimsies” co można przetłumaczyć jako ,,tandeta” lub ,,cienizna”.
Także brytyjskie standardy budowy czołgów ustępowały znacznie niemieckim. Poza tym Brytyjczycy trzymali się kurczowo przestarzałych rozwiązań. W czołgu Covenanter projektanci nie postarali się i orurowanie do chłodnicy umieścili w przedziale załogi. Przez to czołg mógł łatwo zamienić się w piekarnik. Poza tym załoga musiała uważać na słabe zaczepy od włazu. Zbyt mocno uderzony właz mógł uciąć głowę lub zmiażdzyć żebra. Następca Covnenantera Crusader miał jeszcze więcej wad.
W Crusaderach bardzo często urywały się łańcuchy napędzające wentylatory. Bez działających wentylatorów silnik szybko się przegrzewał i zacierał. W Afryce Północnej wiele Crusaderów utracono z powodu awarii. Poza tym w czołgu psuły się sprzęgła, przekładnie i hydrauliczny układ obrotu wieży. W czołgu zamontowano z przodu wieżyczkę z karabinem maszynowym w której mógł się zmieścić tylko wyjątkowo szczupły człowiek. Ze względu na ciasnotę i ryzyko zaczadzenia gazami prochowymi wieżyczkę w kolejnych wersjach czołgu usunięto.
Kolejne dziwacto to wloty powietrza, które umieszczono na błotnikach, ponieważ nikt nie przypuszczał, że czołg będzie jeżdził po pustyni. Dlatego wloty szybko zapychały się piachem i czołg stawał w miejscu. Czołgi Crusader były wyjątkowo awaryjne, ponieważ produkowano je w pośpiechu i niestarannie w zakładach, które nie miały doświadczenia w produkcji czołgów. Robotnicy niedokładnie montowali silniki, którem potem gubiły olej. Co więcej w czasie transportu do Afryki Północnej statkami handlowymi nie zabezpieczono Crusaderów przed deszczem i słoną wodą. Zapomniano o napełnieniu chłodnicy wodą. Dlatego trzeba było poświęcić od 300 do 500 godzin na niezbędne naprawy zaraz po wyładowaniu czołgów ze statków. Przy okazji odkryto wiele przypadków niestarannego montażu w fabryce. Pod koniec 1942 rzecznik Królewskiego Korpusu Pancernego w Ministerstwie wojny powiedział ,,Crusader nadal cieszy się złą sławą z powodu swej awaryjnościi, braku siły uderzeniowej, nawet pomimo sześciofuntowego działa z jego obecną amunicją”.
Także brytyjskie czołgi Matilda często się psuły. W grudniu 1940 r. 7 .królewski regiment czołgów stracił połowę czołgów z powodu awarii. Żeby ograniczyć liczbę awarii dowódca 1 brygady czołgów, pod koniec 1941 r., stwierdził, :,,że aby zapewnić niezawodność techniczną czołgów wsparcia piechoty nie należy nimi jeżdzić!”. W 1944 r. brytyjski William Anstruther-Gray zagroził, że ujawni w Izbie Gmin informację o wysokiej awaryjności brytyjskich czołgów. Nawet marszałek polny Bernard Law Montgomery musiał utajnić brytyjskie raporty o słabościach brytyjskich czołgów, ponieważ ujawnienie tych informacji podkopałoby morale brytyjskiej armii i angielskiego społeczeństwa.
Anglicy wykazali się także wyjątkowym niechlujstwem w produkcji broni dla piechoty. Zamiast uruchomić produkcję pistoletu maszynowego Sten, tak jak zrobili to Niemcy ze swoimi pistoletami maszynowymi, Brytyjczycy zrobili to po swojemu. Steny składali ręcznie bez skomplikowanych urządzeń. Niedokładne spasowanie elementów sprawiło, że Sten był bronią niecelną i niebezpieczną dla użytkownika. Źle spasowane elementy mogły doprowadzić do wystrzelenia zabezpieczonej broni lub do rozkalibrowania.
Zamiast poprawić jakość montażu Brytyjczycy tworzyli dziwne wersje Stena z dodatkową uchwytem i z przymocowanym bagnetem. Polscy konspiratorzy mieli tylko prymitywny sprzęt do produkcji broni, ale konspiracyjne Steny o dziwo składali lepiej niż brytyjski pierwowzór. Do 1943 r. brytyjscy żołnierze musieli używać nieudanego karabinu przeciwpancernego Boys. Boys był nieudaną konstrukcją. Słaby hamulec wylotowy nie pochłaniał dobrze silnego odrzutu. Dlatego Boys często łamał strelającym z niego żołnierzom obojczyk. Pierwsze użycie Boysa przeciwko niemieckim czołgom w kampanii francuskiej zakończyło się katastrofą. Brytyjscy żołnierze przestraszyli się, kiedy okazało się, że pociski wystrzelone z Boysa odbijają się od pancerza niemieckich czołgów. Dlatego wprowadzono dokladne instrukcje zwalczania czołgów, w których zalecano strzelanie do niemieckich czołgów na krótkim dystanscie do 30 metrów. Ale nawet wtedy często pocisk wystrzelony z Boysa mógł najwyżej uszkodzić gąsienice.
Jednak najgorszą bronią wyprodukowaną w czasie II wojny światowej w Wielkiej Brytani był miotacz Northowera nazwany oficjalnie ,,Projcetor 2,5 inch”. Żołnierze nazwali go ,,rynną na patykach”. Miotacz składał się zwykłej rury przymocowanej do trójnogu. Pomimo kiepskiego wykonania miotacz montowano nawet na podwoziu gąsienicowym. Broń ta powstała tuż po ewakucji brytyjskiego korpusu ekspedecyjnego z Dunkierki i była jedną wielką prowizorką. Po wygraniu bitwy o Anglię szybko zastąpiono ją lepszym uzbrojeniem.
Złą sławę zdobyły także granaty przeciwczołgowe No.73 i 74. Powinny zostać odrzucone już na etapie projetkowania, ale Churchilll zmusił wojsko do przyjęcia na uzbrojenie nowych granatów, ponieważ uważał, że latem 1940 r. każda broń, która niszczy czołgi jest potrzebna, a poza tym zawsze znajdzie się jakiś żołnierz, który chętnie wykona misję samobójczą. Z nowych granatów ciekła nitrogliceryna, a niektóre części mogły przykleić się do wojskowych spodni. Pomimo tych wad granaty wysłano do oddziałów 8 Armii w Afryce Północnej.

SM U-1, pierwszy okręt podwodny niemieckiej marynarki wojennej

Dziwne pomysły

W 1914 roku zdesperowani Anglicy starali się znaleźć skuteczny sposób zwalczania niemieckich ubotów. Dlatego trenowali mewy, żeby zanieszczyczały odchodami peryskopy niemieckich łodzi podwodnych. Myślano o szkoleniu marynarzy w rozbijaniu peryskopu u-boota młotkami. Zastanawiano się nawet nad niszczeniem peryskopów za pomocą ładunków wybuchowych i farby. Żeby ochronić pod Gallipoli cenne pancerniki Anglicy osłaniali je statkami handlowymi i pasażerskimi. Liczyli na to, że niemieckie okręty podwodne zatopią tylko cywilne statki. W czasie I wojny brytyjski departament wynalazczości lotniczej chciał wykorzystać kormorany do niszczenia niemieckiej marynarki wojennej i do niszczenia kominów niemieckich fabryk. Kormorany miano tresować do zrzucania bomb na niemieckie okręty i do wydłubywania dziobami zaprawy z kominów zakładów Kruppa w Essen. Jednak szybko zrezygnowano z tresowania ptaków. Zamiast tego wykorzystano pierwsze bombowce do nalotów na cele w cesarstwie niemieckim. Po upadku Francji w 1940 r. angielskie Home Guard miało zwalczać niemieckie czołgi łomami i prześcieradłami. Członkowie Home Guard musieli czatować na niemieckie czołgi i z zaskoczenia wsadzać łomy pomiędzy koła napędzające i gąsienice oraz rzucać na czołg prześcieradło, żeby oślepić załogę. Także talerze miały zostać użyte do zatrzymania niemieckich czołgów. Miano je rozkładać na angielskich drogach tak, żeby wyglądały jak miny przeciwczołgowe.
Najwięcej dziwnych pomysłów powstało w czasie niemieckich nalotów na Londyn w 1940 i 1941 roku. Brytyjskie działa przeciwlotnicze nie mogły powstrzymać niemieckich bombowców bombardujących Londyn. Starano się znaleźć odpowiednie rozwiązanie problemu. Profesor Frederick Lindemann przekonał Churchilla do stworzenia powietrznego pola minowego składającego się z min przymocowanych strunami fortepianowymi do spadochronów. Lindemann uważał, że takie pole minowe zatrzyma niemieckie bombowce. Wystrzelone przez działa przeciwlotnicze miny miały wylądować na kadłubie niemieckiego bombowca i tam eksplodować.
Jednak trzy założone w 1941 roku pola minowe nie zatrzymały wrogich bombowców. Dlatego cały projekt szybko zakończono. Lindemann chciał także pokryć rzeki i kanały w Anglii grubą warstwą pyłu węglowego. Liczył na to, że pył węglowy zlikwiduje odblaski na powierzchni wody, co utrudni Niemcom prowadzenie nawigacji w nocy. Przeprowadzona w lutym 1942 r. na Tamizie próba zakończyła się porażką. Rozpylony pył węglowy zatonął po dwóch godzinach. Dlatego przerwano dalsze eksperymenty.

Brytyjska zaplecze techniczne

Imperium brytyjskie weszło do II wojny światowej z pogmatwanym systemem naprawiania zepsutych pojazdów. Korpus Transportu i Zaopatrzenia naprawiał tylko własne pojazdy, a Korpus Techniczny Uzbrojenia naprawiał pojazdy pozostałych rodzajów broni. W październiku 1942 r. rozwiązano problem łącząc obie organizacje w Korpus Techniczny Sprzętu Elektrycznego i mechanicznego (Reme). Jednak personel techniczny naprawiający sprzęt na pierwszej linii frontu nadal funkcjonował oddzielnie w ramach własnych oddziałów. W połączeniu z kiepską wydajnością angielskiego zaplecza technicznego brytyjska 8 Armia straciła w 1941 i 1942 roku sporo pojazdów, z powodu awarii, które można było szybko usunąć przy sprawnie działających służbach naprawczych. Służby te nie mogły dorównać niemieckim ze względu na absurdalny i niepraktyczny system podziału zaplecza technicznego. Poza tym fabryki nie mogły dostarczyć odpowiedniej ilości części zamiennych i ciężarówek. Na początku 1942 r. 1 Dywizja Pancerna porzuciła pod Bengali wiele ciężarówek, ponieważ nie miała wystarczającej ilości części zamiennych do przeprowadzenia napraw. Dopiero amerykańskie dostawy w ramach Leand-Lease act zakończyły zapaść w brytyjskiej logistyce.

,,Jeżeli coś się rusza salutować” czyli regulaminowy obłęd

Armia brytyjska w I wojnie światowej i na początku II wojny światowej za wszelką cenę chciała zmusić żołnierzy do przestrzegania regulaminu. Według regulaminu każdy wojskowy but miał mieć trzynaście ćwieków. Za brak jednego żołnierz mógł trafić na karne roboty. Poza tym szeregowców oduczano myślenia, żeby ślepo wykonywali rozkazy oficerów, których oddzielono od zwykłych żołnierzy barierą przepisów. Artyleria Królewska miała swoją niepisaną zasadę ,,Jeżeli coś się rusza salutować!. Jeżeli się nie rusza wynieść. Jeżeli jest zbyt ciężkie zamalować!”. W ten sposób zabito w armii brytyjskiej inicjatywę. Nieżyciowe przepisy z systemem kar doprowadziły do poważnego osłabienia morale wśród angielskich żołnierzy w latach 1941 i 1942. Żołnierze stawali się cynikami obojętnymi na wszystko albo dezerterowali.
Nawet niemieccy oficerowie zauważyli, że ścisłe przestrzeganie regulaminów w armii brytyjskiej zabija wszelką inicjatywę. Na przełomie 1941 i 1942 r. w Afrika Korps dostrzeżono, że “(Brytyjczycy) nie czynili prawie żadnych odstępstw od nieporadnej i schematycznej taktyki. Rozkazy były mało elastyczne i bardzo drobiazgowe. Skutkiem tego dowództwo na średnim i niższym szczeblu miało ograniczoną swobodę działania, a na wyższym zazwyczaj powoli przystosowywało się do zmian jakie zachodziły w trakcie walk”. Latem 1944 r. Gen .Leo Geyr von Schweppenburg zauważył, że ,,dowództwo wojsk brytyjskich w Normandii działało powolnie i schematycznie”. Brytyjskie regulaminy do końca wojny stanowiły poważny problem dla zwykłego żołnierza. Brak elastyczności spowodował spadek motywacji oraz bojowości w armii brytyjskiej.

Generalski beton

Wielka Brytania rozpoczęła II wojnę światową z bardzo starą kadrą oficerską. Wielu generałów zaczynało swoją karierę w czasie wojen burskich. Dlatego nie mogli się przystosować do nowoczesnej wojny. Sir Andrew Skene Szef Sztabu Generalnego armii brytyjskiej w Indiach w latach 1924-1928 uważał, że nie warto się zajmować działaniami lotnictwa i broni pancernej. Poza tym oficerowie po czterdziestce mieli skłonność do rozwiązywania problemów w armii za pomocą musztry. Nawet po ewakuacji brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego z Dunkierki część angielskich generałów zaczęła reorganizację oddziałów od musztry. Także gen. Bernard Law Montgomery od razu po otrzymaniu stanowiska dowódcy 8 Armii w Egipcie zaczął swoje rządy od musztry i zachwalania jej zalet. W ten sposób zmarnowano czas, który można było wykorzystać na poprawienie systemu łączności i podniesienie poziomu wyszkolenia żołnierzy w taktyce. Jednocześnie wielu oficerów wysokiego szczebla nie chciało się uczyć na błędach i kurczowo trzymało się tego co ich nauczono. Dlatego nie wyciągnięto właściwych wniosków z kampanii francuskiej, greckiej i kampanii w Libii w 1941 r.
W Afryce Północnej w 1941 i 1942 r. wielu generałów kłóciło się ze sobą o nieistotne sprawy (wynikało to z różnych animozji pomiędzy generałami). W bitwie pod Al Gahazalą dowódca 1 dywizji południowo-afrykańskiej kłócił się z z dowódcą 7 dywizji pancernej. Ich zwierzchnik gen. Gott musiał poświęcać swój cenny czas na uspokajanie generałów, którzy się nawzajem nie znosili i którzy ,,nigdy nie mogli się ze sobą zgodzić w żadnej kwestii”. Jednocześnie brytyjska armia do 1942 r. cierpiała na przerost biurokracji. Dowódcy wydawali na piśmie bardzo szczegółowe rozkazy, które utrudniały oficerom niższego szczebla dowodzenie na polu walki. Dopiero po wielu przegranych bitwach w końcu brytyjska armia przeszła na krótkie wydawane ustnie rozkazy. Niechęć do zmian doprowadziła do ogromnych strat w sprzęcie, żołnierzach i zapasach amunicji i paliwa. Można było tego uniknąć przez wyciąganie właściwych wniosków z przegranych kampanii.

Podsumowanie

Pomimo tak zwanej brytyjskiej flegmy i nietypowych rozwiązań brytyjska armia wyszła zwycięsko z II wojny światowej. Poza tym przez 6 lat wojny Brytyjczycy nauczyli się przeprowadzać skomplikowane operacje wojskowe i produkować uzbrojenie, które nie psuło się tak często jak konstrukcje z którymi Wielka Brytania zaczynała tą wojnę. Wojna zmusiła Anglików do poważnych reform w armii. Dzięki temu 1945 r. brytyjska armia walczyła zdecydowanie lepiej niż w 1940 r.

Bibliografia:

Allen W., Anzio Edge of Disaster, New York 1978.
A Military History of Scotland, Edited by Edward M. Spiers, Jeremy A. Crang and Matthew J. Strickland. Edinburgh 2014.
Beevor A., II wojna światowa, Kraków 2015.
Beevor A., Kreta podbój i opór, Kraków 2022.
Ba llantyne I., Zabójcze rzemiosło, Historia wojny podwodnej, Poznań 2021.
French D. Armia brytyjska 1919-1945. Poznań 2014.
Hernádez J., Zaskakujące historie z II wojny światowej, Warszawa 2010.
Kershaw I., Do piekła i z powrotem, Europa 1914-1949. Kraków 2016.
Larson E., Rok, który zmienił wszystko, Kraków 2022.
Ledwoch J., , Solarz., Czołgi Brytyjskie 1939-1945. Warszawa 1994.
Milton G., D-Day, żołnierska opowieść, Warszawa 2020
Overy R., Bombowce nad Europą 1939-1945, Oświęcim 2017.
Ryan C., Najdłuższy Dzień, (6 czerwca 1944 roku), Warszawa 1987.
Symonds C. II wojna światowa na morzu, historia globalna, Kraków 2024.

 

 

Szymon Waraksa

 

Skip to content