Historianaprawde.pl

Osiwiał w kilka sekund. Aferzysta mięsny skazany na śmierć

Szacowany czas czytania: ...

W okresie PRL każdy kombinował jak tylko mógł. Nie inaczej było z przedsiębiorcami. Miało być więcej i taniej, a często było zwyczajnie gorzej. Tak było w przypadku głośnej w latach 60-tych afery mięsnej.

Na spotkaniu z I sekretarzem KC PZPR prezydent USA oświadczył z dumą:
– Przeciętny Amerykanin zarabia 2000 dolarów, z tego połowę wydaje na życie.
– A co robi z resztą? – zapytał I sekretarz.
– Nie wnikamy w to – machnął ręką prezydent.
– U nas przeciętny Polak zarabia 2000 zł, a na życie wydaje 4000 zł – pochwalił się I sekretarz.
– Skąd bierze resztę? – spytał przywódca USA.
– Nie wnikamy w to – odparł I sekretarz.

Dowcip ten był często powtarzany w okresie PRL. W żartobliwy sposób portretował sytuację gospodarczą Polaków. Kombinowanie było na porządku dziennym. Kombinowali wszyscy, od gospodyni domowej, która musiała z niczego ugotować obiad dla swojej rodziny, jak i kombinowali producenci czy prezesi firm. Dla niektórych to kombinowanie jednak kończyło się śmiercią.

W kwietniu 1964 roku do KC PZPR przyszedł anonimowy list. Z jego treści wynikało, że w obrocie mięsem dochodziło do nieprawidłowości. Nie można było tego zostawić bez reakcji. Powołano specjalny zespół śledczy. W trakcie śledztwa wyszły na jaw między innymi trwające od lat kradzieże, zamiany towaru lepszej jakości na gorszy, fałszowanie faktur i wręczanie łapówek. Służby działały szybko i dość skutecznie. Za kratki trafiło ponad 400 osób, w tym blisko 30 kierowników sklepów mięsnych. Główną postacią w procesie był dyrektor Miejskiego Handlu Mięsem Warszawa Praga Stanisław Wawrzecki, który został zatrzymany 18 kwietnia 1964 r. na warszawskim lotnisku Okęcie. Wracał akurat z grupą handlowców z podróży służbowej do Brukseli.

Afery, skandale, morderstwa. Najgłośniejsze sprawy PRL

Na okres PRL patrzymy dwojako. Z jednej strony niekończące się kolejki, bieda, tworząca się Solidarność, strach w Stanie Wojennym, represje i mordy sądowe. Z drugiej strony spotykamy się z mocno romantycznym wspomnieniem zakupów w PEWEXach, statków z pomarańczami płynących z Kuby, wielkich romansów wśród gwiazd ówczesnego kina i estrady. A przecież okres PRL to była mieszanka wybuchowa łącząca w sobie wszystkie te historie. Często na jednej stronie w prasie informowano o wyborach na miss Polski jak i kolejnym morderstwie dokonanym przez jakiegoś zwyrodnialca. My jednak chcemy pamiętać to co dobre, to co spotkało nas w naszej młodości, odsuwając w otchłań zapomnienia codzienną tragedię tych, którzy w jakiś sposób weszli na kurs kolizyjny z ówczesnym systemem władzy. W tej książce znajdziecie najgłośniejsze sprawy, którym żyli Polacy w PRL.

Oprócz Wawrzeckiego oskarżeni zostali również dyrektorzy uspołecznionego handlu mięsem, właściciel prywatnej masarni i kierownicy sklepów: Henryk Gradowski, Kazimierz Witowski, Tadeusz Skowroński, Mieczysław Fabisiak, Adam Stokłosiński, Aleksander Woźnica, Władysław Walendziuk, Ludwik Balczarek oraz Antoni Zawadzki.
20 listopada 1964 przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie rozpoczął się proces. Sprawę prowadził Roman Kryże, a wspomagali go Kazimierz Gerczak i Faustyn Wołek. Sędzia Kryże stał się w PRL swego rodzaju symbolem surowości wymiaru sprawiedliwości. Poświęćmy mu kilka zdań.
Roman Józef Kryże urodził się 4 lipca 1907 r. we Lwowie. Pierwsze lata w swoim zawodzie spędził najprawdopodobniej w Grudziądzu. Odbył służbę wojskową otrzymując nawet stopień podporucznika. W trakcie kampanii wrześniowej walczył w szeregach 65. Pułku Piechoty. Od 18 września 1939 do 5 lutego 1945 przebywał w niewoli niemieckiej – w oflagu VII C Laufen. Po wyzwoleniu z obozu wstąpił do Wojska Polskiego i wziął udział w przełamywaniu Wału Pomorskiego. Po wojnie wrócił do pełnienia zawodu. Od 14 maja 1945 r. był sędzią kolejno: Sądu Grodzkiego w Grudziądzu (do 3 lipca 1945 r.), Wydziału I Najwyższego Sądu Wojskowego (do 31 października 1950 r.) i Wydziału II NSW (do 11 sierpnia 1955 r.). 11 sierpnia 1955 r. został przeniesiony do rezerwy. W latach 1955–1977 był sędzią Sądu Najwyższego. Wydawał wyroki śmierci na działaczy podziemia niepodległościowego, w tym na rotmistrza Witolda Pileckiego i majora Tadeusza Pieśniaka. Wiele z wyroków, które wydał sędzia Kryże zostało po 1989 roku uznane za mordy sądowe. Ze względu na surowość wyroków ukuto nawet powiedzenie: „Sądzi Kryże – będą krzyże”. Zmarł 23 lutego 1983 r. w Warszawie. Został pochowany w Kwaterze Ł Cmentarza Wojskowego na Powązkach
Wracając do procesu. Oskarżycielami w procesie byli: Alfred Policha i Eugeniusz Wojnar. Obrońcami: Krzysztof Łada-Bieńkowski (obrońca Stanisława Wawrzeckiego), Stanisław Dryjski, Andrzej Mirski, Zofia Wajdowa i Jacek Wasilewski.

Wspomniane 10 osób oskarżono o popełnienie przestępstw opisanych w dwóch podstawowych ustawach: z 21 stycznia 1958 roku o wzmożeniu ochrony mienia społecznego przed szkodami wynikającymi z przestępstwa oraz z 18 czerwca 1959 roku o odpowiedzialności karnej za przestępstwa przeciwko własności społecznej. Proces prowadzono w trybie doraźnym, przewidzianym dekretem TRJN z 1945, co stanowiło wówczas znaczące naruszenie prawa. Uniemożliwiało to poddanie wyroku procedurze odwoławczej, a także poszerzało katalog możliwych do orzeczenia kar do kary śmierci włącznie. Obrońcy oskarżonych wnosili o zmianę trybu postępowania, lecz wniosek nie został uwzględniony przez prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie.
Oskarżyciele wnosili o trzy kary śmierci. Proces, jednakże zakończył się wydaniem tylko jednego wyroku śmierci dla Stanisława Wawrzeckiego.
Jeden z obrońców mec. Henryk Albert tak zapamiętał moment odczytania wyroku: Po odczytaniu wyroku odezwał się Wawrzecki. Ochrypłym głosem błagał o życie.
Karę wykonano 19 marca 1965 r. przez powieszenie w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej 37 w Warszawie. Czterech innych dyrektorów skazano na karę dożywotniego więzienia, a pozostali podsądni zostali skazani na kary od 9 do 12 lat więzienia. Orzeczono też przepadek mienia i wysokie grzywny.
Do celi, gdzie na śmierć oczekiwał Wawrzecki został wprowadzony jeszcze inny więzień, również oczekujący na ten sam los. Był nim rolnik z Mazowsza Władysław Wiktorowicz, który sądzony był za morderstwo. Jednakże jego wyrok został ostatecznie uchylony. Wiktorowicz opowiedział o swoim spotkaniu z Wawrzeckim reporterce Barbarze Seidler:

Siedziałem „pod celą” z trzema takimi. Jeden z nich to był Wawrzecki, ten „mięsiarz” skazany na kaes. Kiedyś przyszedł klawisz i powiedział: „Wawrzecki, zbieraj się”. Wawrzecki wstał z pryczy, to było wielkie, silne chłopisko, wyciągnął do mnie rękę i wychrypiał: „Daj się sztachnąć”. On nie palił. Ale wiedziałem, że jest w potrzebie, odwróciłem się na chwilę, żeby znaleźć paczkę, a gdy znów spojrzałem na Wawrzeckiego, miał siwe włosy. Niech pani powie – w sekundę osiwiał. Bo w ogóle to był blondyn. Jak to możliwe, niech pani powie? I jeszcze coś… ta ręka, co ją po peta wyciągnął, to już tak została. Jak go później z celi wyciągali, to ona była sztywna zupełnie i tak sterczała.

Sprawa tzw. Afery mięsnej wróciła w 2004 roku. Sąd Najwyższy uchylił wyroki, które zapadły w procesie z 1964 roku uznając, że zapadły one z rażącym naruszeniem prawa. Sędzia w swojej przemowie zaznaczył, że uchylenie wyroku nie powoduje jednoczesnego uniewinnienia skazanych, którzy rzeczywiście byli winni.

 

Tekst pochodzi z książki K. Drozdowskiego pt. Afery, skandale, morderstwa. Najgłośniejsze sprawy PRL, wyd. Brda, Bydgoszcz 2024.

 

Nasz portal objął publikację patronatem medialnym.

Skip to content