Po pierwszej wojnie światowej dużą popularność w całej Europie budziły wszelkiego rodzaju seanse spirytystyczne, okultystyczne i podobne takie jak magnetyzm i jasnowidzenie. Nie inaczej było w Toruniu.
Po zakończonej Wielkiej Wojnie, która wkrótce została przez potomnych nazwana I wojną światową ludzie powszechnie szukali wyjaśnienia przyczyn wszystkiego tego co złe wydarzyło się na świecie w ostatnich latach. Niemal w każdej rodzinie ktoś zginął w wyniku zawieruchy wojennej. Rodziny nie mogąc pogodzić się ze stratą często szukały kontaktu w sposób metafizyczny. Takie zapotrzebowanie i jednocześnie łatwowierność wykorzystywali wszelkiej maści oszuści i naciągacze.
Już na początku lat 20. XX wieku do Torunia przyjechał niejaki Gabelmayer, który reklamował swoje niezwykłe umiejętności młodym małżeństwom polegające na przewidywaniu ilości potomstwa, którego po ślubie miała się dorobić młoda para. To jednak nie była jedyna zdolność ciekawego przybysza. Gabelmayer głosił również, że posiada moc wywoływania duchów, które mają wcielić się w przyszłe pokolenia.
Za swoje nietuzinkowe usługi Gabelmayer jednak wymagał należnej zapłaty, która uzależniona była od tego jaki duch miał się zjawić. Taryfikator zaczynał się od 25 marek polskich a kończył na 100. To nie jedyny oszust, który swojego szczęścia szukał w grodzie nad Wisłą.
Kolejny hochsztapler pojawił się jesienią 1929 roku. Był nim profesor Czerbak-Arski, który wygłosił w Toruniu wykład pt. ,,Co to jest homeopatia?” Zainteresowanie wykładem było sporo, toteż bilety rozeszły się bardzo szybko. Jak wspominała miejscowa prasa wykład o tej niezmiernie ciekawej dziedzinie z ilustracją obrazów świetlnych przyciągnął do Dworu Artusa wielu mieszkańców Torunia. Przed i po seansie można było nabyć ostatnie dzieła Profesora ,,Księga Ducha”, ,,Magnetyzm ludzki i jego lecznicza potęga” oraz ,,Co to jest homeopatia?”.
Bilety na jego seanse można było kupić w najdziwniejszych miejscach miasta, w tym także u… golibrody i kędziornika. Albo też w składzie cygar przy ul. Szerokiej 46. Prof. Czerbak był magnetyzerem i hipnotyzerem. Kego gwoździem programu był autorski system usypiania ludzi, polegający na długim i dość nudnym monologu, który siłą rzeczy musiał w końcu uśpić nawet najbardziej skupionych słuchaczy. Czerbak również „usypiał” wcześniej opłacone osoby, które zgłaszały się „na ochotnika” do seansu hipnotycznego. Mimo tego prof. Jan Czerbak cieszył się niezwykłą estymą i traktowany był jak autorytet w dziedzinie okultystki i hipnozy.
To oczywiście nie wszystkie spirytystyczne związki z Toruniem. Podobno do dziś po Dworze Artusa błąkają się zagubione duchy.