Śmierć z powodu kaszanki. Sensacyjny proces w Bydgoszczy
- Krzysztof Drozdowski
- Data:2024-08-20
- Kategoria:Między wojnamiWyróżnione
Wiosną 1933 roku odbył się przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy niezwykły proces. Oskarżonym był bydgoski 53-letni rzeźnik Franciszek Małkowski, który w grudniu 1932 roku sprzedał Marii Brettowej kilogram własnej roboty kaszanki.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wędlina była w rozkładzie gnilnym. Wyrób Małkowskiego spowodował śmierć 24 letniego Eryka Bretta. Oprócz tego jak wykazało dochodzenie bydgoski rzeźnik w swoim mieszkaniu oraz w sklepie w hali targowej przechowywał przeterminowane mięso. Wezwany na świadka dyrektor rzeźni Kwiatkowski zeznał, iż na polecenie Wydziału Zdrowia Urzędu Miasta w Bydgoszczy przeprowadził kontrolę w mieszkaniu i sklepie Małkowskiego. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku. Jednak po dokładnym przejrzeniu pomieszczeń okazało się, że salcesony umieszczone były w naczyniu po margarynie wraz… ze skarpetkami!
W maszynce do rozdrabniania znajdowały się kawałki cuchnącego mięsa. Na półkach i stole znajdowało się kilka kilogramów zielonego i śmierdzącego mięsa. W piwnicy jak zeznał Kwiatkowski znalazł kilkanaście kilogramów nieświeżej kiszki czosnkowej. Widok był przerażający i zapach nie do zniesienia. Mięso cielęce nie posiadało właściwych stempli Rzeźni Miejskiej. Pochodziły zatem z nielegalnego uboju. Dodatkowo na niektórych partiach mięsa stwierdzono fałszywe pieczęcie bydgoskiej Rzeźni Miejskiej.
Na świadków wezwano rodzinę Brettów. Maria, matka tragicznie zmarłego Eryka Bretta zeznała, że syn spożył w piątek 30 grudnia cały funt kaszanki, gdyż ją bardzo lubił. Następnego dnia w godzinach popołudniowych ciężko zachorował i następnego dnia zmarł. Sześciu członków rodziny, którzy również zjedli feralnego piątku kaszankę ulegli ciężkiemu zatruciu i po kilkunastu dniach wrócili do zdrowia. Na podstawie zeznań lekarza powiatowego doktora Gaszyńskiego, który przeprowadził sekcję zwłok młodego Eryka Bretta stwierdził, że przyczyną zgonu było zatrucie krwi spowodowane ptomainami gnilnymi, czyli w potocznym języku trupim jadem.
Poddane badaniu przetwory mięsne były tak zgniłe i śmierdzące, że biegające samopas zgłodniałe psy nie chciały ruszyć ani kawałka.