„Zakazane piosenki” – dwie premiery pierwszego powojennego filmu polskiego
- Karol Kwiatkowski
- Data:2024-04-12
- Kategoria:Dzieje najnowszeWyróżnione
Film „Zakazane piosenki” miał dwie premiery. Pierwsza odbyła się 8 stycznia 1947 roku, a druga rok później 2 listopada. Dlaczego film miał dwie premiery i co zmieniono? Na to pytanie współcześnie mało kto pamięta odpowiedź, choć nie jest to żadna tajemnica.
Po wojnie polska kinematografia nie istniała. Niemcy zniszczyli wszystko co mogli. Nie przerwało nic z przemysłu filmowego, żadna wytwórnia, żadne atelier filmowe. Zginęło wielu twórców, aktorów, scenarzystów i osób związanych z branżą. Wielu uciekło za granicę i nigdy nie wróciło. Ci co przeżyli lub wrócili próbowali odtworzyć, przywrócić tę gałąź kultury.
W 1946 r. Ludwik Starski we współpracy z Leonardem Buczkowskim planował stworzenie średniometrażowego dokumentu muzycznego, taki półgodzinny reportaż o twórczości ulicznych muzyków warszawskich i muzyce partyzantów z czasów okupacji niemieckiej. Jednak oczekiwania społeczne były inne. Polacy chcieli znowu oglądać filmy pełnometrażowe. Starski w trzy tygodnie przerobił scenariusz, dodał epizody z życia bohaterów indywidulanych przeplatane piosenkami, które nadal pozostały głównym bohaterem filmu. Trwały wprawdzie prace nad innymi produkcjami, ale to „Zakazane piosenki” były pierwszym pełnometrażowym powojennym polskim filmem. Pierwsza premiera odbyła się 8 stycznia 1947 roku w kinie „Palladium” w Warszawie. Film wzbudził niemałe emocje wśród chcących obejrzeć go Polaków. Przed kasami dochodziło do burd, licznych bójek i innych aktów wandalizmu jak demolowanie sąsiadujących z kinami lokali. „Szturm na ‘Zakazane Piosenki’. Dantejskie sceny przed kinami. Niezwykła inwazja widzów. Bójki i trzaskanie szyb” – pisały gazety o pierwszym seansie. Doszło do tego, że kina i ich okolice musiała ochraniać milicja wspomagana przez ORMO.
Dlaczego film doczekał się drugiej premiery? Już w tracie produkcji pojawiały się liczne zastrzeżenia natury ideologicznej. Niektórzy zarzucali filmowi fałszowanie historii i zbytni sentymentalizm, m.in. Adam Ważyk (właściwie Adam Wagman) jeden z głównych propagatorów socrealizmu i szara eminencja powojennej literatury. Ten pochodzenia żydowskiego „politruk od sztuki i herold socrealizmu” – jak pisał o nim Stefan Kisielewski miał szereg zastrzeżeń do filmu. Ważyk zarzucał mu zbyt łagodne pokazanie okupacji niemieckiej i korzystanie z przedwojennych praktyk polskiej kinematografii oraz brak „konkretności historycznej”. Jerzy Walldorf stwierdził, że „W ogólnej ocenie film jest ckliwym kiczem, pod najniższe gusty publiczności”. Produkcji zarzucano również, że budzi „oburzenie w byłych więźniach hitlerowskich obozów koncentracyjnych”. Film na żądanie Ministerstwa Informacji i Propagandy został wycofany z kin i poddany korekcie.
Druga poprawiona wersja filmu pokazywała w większym stopniu okrucieństwa niemieckiej okupacji oraz zgodnie z propagowaną wersją historii podkreślenie wyzwoleńczej roli Armii Czerwonej – dodano fragmenty filmów dokumentalnych z wejścia wojsk sowieckich do Warszawy. Premiera tej wersji odbyła się 2 listopada 1948 w kinie „Atlantic”. I znowu kina wymagały ochrony milicji, znowu były bijatyki i burdy.
W filmie wykorzystano wiele pięknych polskich utworów, pojawiają się m.in. „Serce w plecaku” Michała Zielińskiego, „Lecą liście z drzewa” Wincentego Pola, „Warszawo ma” Ludwika Starskiego, „Dnia pierwszego września roku pamiętnego”, „Siekiera, motyka, piłka, szklanka”, „Czerwone jabłuszko”, „Teraz jest wojna, kto handluje, ten żyje” oraz „Rozszumiały się wierzby płaczące”. „Zakazane piosenki” wykorzystują także niemieckie utwory takie jak „Deutschland, Deutschland, über alles” czy „Ein Heller und ein Batzen”. Ta ostatnia znana jest bardziej jako „Heili, Hailo” od frazy refrenu.
Film odniósł także sukces zagranicą. „Zakazane piosenki” wyświetlane były m.in. w ZSRS, Bułgarii, Czechosłowacji, na Węgrzech, w Izraelu, Rumunii, USA, Finlandii, Iranie, Holandii i Kanadzie.