Mija 13 lat od śmierci Macieja Zembatego
- Karol Kwiatkowski
- Data:2024-06-28
- Kategoria:Dzieje najnowsze
Nie bez powodu 13 lat temu, kiedy w stolicy rozpoczynało się ostatnie pożegnanie Macieja Zembatego 8 lipca 2011 r. na stołecznych Wojskowych Powązkach, z Wieży Kościoła Mariackiego w Krakowie odegrano utwór „Alleluja” Leonarda Cohena. Maciej przetłumaczył ponad 60 piosenek Cohena, a utwór „Partisan” (Partyzant) stał się jednym z nieoficjalnych hymnów członków Solidarności internowanych w latach 80-tych ubiegłego stulecia, czyli podczas stanu wojennego.
„Jego życie było nieustannym poszukiwaniem wolności, próbą określenia swojej prawdziwej tożsamości, prawdziwej osoby. Czasem miałem wrażenie, że jego usiłowania odnalezienia siebie samego prowadziły do pewnego dystansowania się do siebie, patrzenia na siebie niejako z zewnątrz” – mówił podczas pogrzebu przyjaciel zmarłego Maciej Karpiński.
Zembaty urodził się 16 maja 1944 r. Gdy 1972 r. zetknął się z balladami Leonarda Cohena, to jego fascynacja twórczością tego artysty trwała do końca życia. Macie przetłumaczył ponad 60 piosenek Cohena. Wydał także co najmniej dziesięć płyt z własnymi aranżacjami ballad Cohena. Liczba płyt jest trudna do ustalenia, gdyż doczekały się licznych wznowień i nie zawsze udanych kompilacji. Sprzedaż albumu „Alleluja” przekroczyła 400 tys. egzemplarzy, zyskując w 1986 roku status złotej płyty. Do dziś uważany jest za jednego z największych ekspertów od twórczości Leonarda Cohena.
– Leonarda Cohena „odkryłem” w momencie szczególnym, jakim w życiu człowieka jest wielka miłość – wspominał Zembaty. – Cohen wyrażał akurat to, co czułem. Byłem mu głęboko wdzięczny, że wszystko za mnie powiedział. Postanowiłem mu się zrewanżować – albo zemścić, jak uważają niektórzy – i zacząłem go tłumaczyć. Jego poezja mówi przede wszystkim o wolności jednostki. Skierowana jest na człowieka samego w sobie, dlatego była tak potrzebna ludziom żyjącym w społeczeństwie mniej lub bardziej zniewolonym.
Większość kojarzy Macieja właśnie z tej strony, ze strony Cohena. Mało kto pamięta, że Zembaty był niezwykle uzdolniony satyrykiem i tłumaczem, władał biegle siedmioma językami. W młodości uczył się gry na fortepianie, a pracę magisterską napisał na temat polskiej piosenki i gwary więziennej. Zadebiutował jako młody 21 letni chłopak w 1965 r. na Festiwalu Opolskim, gdzie uzyskał wyróżnienie jury oraz nagrodę za najlepszy debiut autorski.
Mało znanym faktem z życia Zembatego jest jego choroba dwubiegunowa, z którą zmagał się przez całe życie. W trakcie epizodów manii intensywnie imprezował, podczas depresji zawalał wszystkie zlecenia. Zembaty się nie krył ze swoją chorobą, ale niestety sobie z nią nie radził. Często zapominał brać leków, szczególnie podczas tras koncertowych. Zdarzało się, że atak choroby uniemożliwiał mu występowanie.
Słynął za to ze specyficznego poczucia humoru. Jego czarny humor znany był nie tylko najbliższym, ale emanował również na jego twórczość, szczególnie tę satyryczną.
– Zapotrzebowanie na czarny humor rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu horroru w życiu – mówił Maciej Zembaty w 1993 roku. – W tej chwili wśród Polaków obowiązujący staje się właśnie ten rodzaj poczucia humoru, który pozwala odreagować cały ciężar doczesności. Jest to materia, jaką dysponuje również saper, chirurg, pacjent, skazaniec, każdy kto wypełnia rubryki druku PIT.
To właśnie ten czarny humor przyciągał do Zembatego kobiety. Maciej żonaty był trzy razy. Pierwszą żoną była Ewa Pokaz – aktorka i pisarka. Drugą żoną Zembatego została Ewa Gargulińska, plastyczka, która „wytrzymała” z nim tylko kilka miesięcy. Trzecią żoną Zembatego została Magdalena, prawniczka. Mieli dwóch synów.
Zmarł 27 czerwca 2011 roku na zawał serca.