Niemcy urządzili rzeź w szpitalu. Uratował się tylko jeden chłopiec
- Paweł Skutecki
- Data:2023-12-21
- Kategoria:II wojna światowaWyróżnione
2 marca 1942 roku w obozie koncentracyjnym Gusen, który wchodził w skład kompleksu obozów podlegających pod Mauthausen, zamordowano prawie wszystkich 164 pacjentów obozowego szpitala. W ten sposób Niemcy chcieli zwalczyć epidemię, którą z olbrzymim prawdopodobieństwem sami spowodowali. Uratował się tylko jeden chłopiec, ale zapłacił za to olbrzymią cenę.
W obozie koncentracyjnym Mauthausen na zlecenie koncernów farmaceutycznych prowadzono liczne nielegalne, zbrodnicze eksperymenty pseudomedyczne. Testowano między innymi szczepionki przeciwtyfusowe, których efektem ubocznym były… praktycznie niekończące się epidemię. Niemcy prowadzili doświadczenia w ten sposób, że zdrowych więźniów szczepili, a następnie sztucznie zakażali krwią chorych więźniów. Największa epidemia wybuchła tuż po tym, jak 29 grudnia 1941 roku zapadła w niemieckim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych decyzja o rozpoczęciu testowania szczepionek na więźniach obozów koncentracyjnych.
W Gusen epidemia wybuchła nagle, z ogromną siłą. Najpierw objęła blok numer 13, który natychmiast został odizolowany od reszty obozu drutem kolczastym. Mieszkańcy przyjęli to z radością, bo kwarantanna oznaczała co najmniej trzy tygodnie bez morderczej pracy i bez bicia. Niemcy panicznie bali się zarazy, więc chorzy – lub choćby podejrzewani o chorobę – więźniowie mogli przez pewien czas czuć się bezpiecznie. Jednak szybko okazało się, że władze obozu są zdeterminowane, by jak najszybciej zakończyć epidemię. Jedynym pewnym sposobem było mordowanie wszystkich chorych, a nawet tylko podejrzanych o chorobę. Więźniowie byli zabijani zastrzykami, topieni w beczkach, bici na śmierć kijami. Mimo to epidemia nie zatrzymała się na bloku 13. Zaczęli chorować więźniowie z innych bloków. Obozowi lekarze-więźniowie fałszowali karty chorób, żeby ustrzec innych więźniów przed pewną śmiercią, która czekała na wszystkich mających rozpoznanie „epidemiczne”. Opanowanie epidemii kosztowało życie ogromnej liczby więźniów. „Panem życia i śmierci na rewirze był Zach. Codziennie wieczorem zjawiał się sanitariusz, by dokonać eutanazji – „wyzwolić” tych nieszczęśliwych od cierpień, jak się wyraził główny lekarz obozu Mauthausen, hauptsturmführer Krebsbach. Codziennie rano przed blokiem 16 leżała sterta trupów – plon wieczornej pracy Zacha i sanitariusza SS. Po lewej stronie klatki piersiowej widać było maleńki punkcik, ślad ukłucia igłą. Zakłutych można było poznać po śladach, jakie pozostawiała na ciele benzyna wstrzyknięta do aorty. Twarz i szyja nabrzmiewały i zaciekały sinymi, a niekiedy prawie czarnymi plamami. Całe ciało pokrywało się czerwonawosinymi cętkami. Około godziny 10 ciała, nierzadko nadgryzione w ciągu nocy przez szczury, transportowano do krematorium” – pisał były więzień tego obozu Jerzy Osuchowski w książce „Gusen. Przedsionek piekła”.
Najbardziej radykalną akcję przeciwepidemiczną podjęto w obozowym szpitalu 2 marca 1942 roku. Administracja podjęła wówczas decyzję o dezynfekcji przy użyciu gazu i… zagazowano tego dnia wszystkich 164 chorych, którzy przebywali w bloku 16 stanowiącym obozowy szpital. Prawie wszystkich: uratował się chłopiec, Dymitr Łukijańczuk, nazywany w obozie „Malczykiem”, który wyszedł z rewiru razem z sanitariuszami i lekarzami. Udało mu się to, bo był ubrany nie w szpitalną bieliznę, a normalne ubranie jakie nieoficjalnie przysługiwało… „nałożnikowi” Zacha, który potem chwalił się, że dwukrotnie uratował życie chłopcu wykorzystywanemu przez siebie seksualnie. Następnego dnia po zagazowaniu do pomieszczeń rewiru wszedł Osuchowski. To co zastał na miejscu, zapamiętał do końca życia: „Powybijane okna, połamane futryny, leżące w nieładzie trupy o wykrzywionych, czarnych twarzach, pogryzionych rękach, świadczyły o straszliwej walce, jaką stoczyli co silniejsi, aby złapać resztką sił choćby łyk powietrza”.
Franz Zach zmarł niedługo później na gruźlicę w obozowym szpitalu. Doktor Eduard Krebsbach (na zdjęciu wyżej), nazywany przez więźniów „Spritzbachem” z powodu mordowania więźniów zastrzykami w serce został przez więźniów zarażony gruźlicą, ale przeżył. Po wojnie został przez amerykański Trybunał Wojskowy w Dachau skazany na karę śmierci i 28 maja 1947 roku powieszony. Ich zleceniodawcy, producenci szczepionek, które testowano w Gusen nie ponieśli żadnej odpowiedzialności.