Historianaprawde.pl

21 dzieci. Ostatnie ofiary strażników z Potulic?

Szacowany czas czytania: ...

Pod Bydgoszczą byli już Rosjanie, kiedy nieopodal Więcborka Niemcy bezlitośnie zamordowali 21 polskich dzieci. Dlaczego zamiast ratować się ucieczką strażnicy z Potulic postanowili popełnić tak okrutną zbrodnię?

Niemiecki obóz w Potulicach był strasznym miejscem, ale żaden niemiecki obóz nie przypominał sanatorium, jak lojalnie uprzedzali nowoprzybyłych więźniów funkcjonariusze lagrowi. Potulice były o tyle wyjątkowe, że ogromną część ofiar stanowiły dzieci. Zarówno te bardzo małe, jak i nastoletnie. Obóz w teorii był obozem przesiedleńczym, ale w praktyce warunki życia były porównywalne lub niejednokrotnie surowsze niż w obozach koncentracyjnych. Racje żywieniowe w Potulicach były głodowe, obowiązek nieludzkiej pracy dotyczył także dzieci, a warunki sanitarne były dramatyczne. Do tego należy doliczyć szereg regulaminowych kar, wśród których było usankcjonowane bicie i okrutna kara bunkra, gdzie skazany w ciemności, stojąc w wodzie cierpiał od pogryzień przez szczury i insekty. Są uzasadnione przesłanki, że na więźniach były prowadzone eksperymenty pseudomedyczne polegające na testowaniu szczepionek (piszę o tym w książce „Trzecia Rzesza i koncerny farmaceutyczne”).

Niemcy już na przełomie 1944 i 1945 roku regularnie niszczyli obozową dokumentację, niszczyli dowody swoich zbrodni, mordowali świadków. W połowie stycznia w obozie słychać już było odgłosy radzieckiej ofensywy. Zrazu ciche, z oddali, później wyraźniejsze. Więźniowie mimo wszystko musieli wciąż wychodzić do pracy, wciąż trwał obozowy terror. Wreszcie 20 stycznia zapadła decyzja o ewakuacji obozu. Tego samego dnia jedna z grup ewakuacyjnych została oswobodzona przez radzieckich żołnierzy nieopodal Nakła. Kolejnego dnia następna grupa została uwolniona w okolicach Piły. Niemieccy i ukraińscy strażnicy z Potulic uciekali w popłochu. 20 lutego w „Wiadomościach Bydgoskich” pojawił się wstrząsający artykuł zatytułowany „Dzieciobójcy spod znaku swastyki”. Czytamy w nim, że dzień wcześniej – 19 stycznia – z Mroczy nadeszła wiadomość o odkryciu w lasku pod Więcborkiem świeżej mogiły. „Znaleziono tam trupy 21 dzieci w wieku od 8 do 13 lat, pochodzących z obozu w Potulicach. (…) Uciekające wojsko niemieckie i „Volkssturm” wygnały nieszczęśliwą osieroconą dziatwę z obozu i popędziły przed sobą po szosie, aby później, pod Więcborkiem zamordować ją w bestialski sposób”.

Dziennikarz „Wiadomości Bydgoskich” z wielkim trudem próbuje zachować obiektywizm relacjonując szczegóły odkrycia: „Odnalezione obecnie zwłoki dzieci są nieludzko zmasakrowane. Na ciałach widoczne są ślady bicia kolbami, palce u rąk wielu z ofiar są połamane”. W mogile nie odnaleziono żadnych dokumentów mogących zidentyfikować ofiary. Czy były to rzeczywiście dzieci z jakiejś grupy ewakuacyjnej? Raczej nie, bo skoro mogiła została odkryta 19 stycznia, to mord musiał wydarzyć się najwcześniej tego właśnie dnia, a z posiadanych informacji wiemy, że ewakuacja została ogłoszona 20 stycznia. Być może były to dzieci, które pracowały poza obozem. Być może eskortujący ich Niemcy lub Ukraińcy nie wiedzieli co zrobić, widząc nacierające wojsko radzieckie bali się wracać do obozu, łączność była przerwana, wkradła się panika. Dlaczego jednak nie wypuścili przerażonej dzieciarni i nie uciekli na zachód, tylko najpierw poświęcili czas na wykopanie choćby płytkiej mogiły, a później tak metodyczne wymordowanie 21 dzieci? Tego nie dowiemy się już nigdy. Dużo wskazuje na to, że dzieci zamordowane pod Więcborkiem były ostatnimi ofiarami strażników z Potulic. Byłaby to symboliczna klamra, której początkiem była śmierć pierwszego więźnia Potulic – półtorarocznego Edwarda Smutka.

Skip to content