Historianaprawde.pl

Żydowski „nurek” w upadającym Berlinie [RECENZJA]

Szacowany czas czytania: ...

Dotychczas byłem przekonany, że Berlin pierwszej połowy lat 40. był Mordorem zamieszkałym wyłącznie przez nazistowskich orków zahipnotyzowanych przez Saurona z wąsikiem. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Że do końca wojny w mrokach upadającego miasta wciąż żyli także ci, którzy według nazistowskiej ideologii nie powinni już żyć, a na pewno nie mieli prawa oddychać w aryjskim Berlinie. Wśród „nurków”, w półświatku opanowanym przez kryminalistów, hazardzistów i homoseksualistów każdego dnia walczyli o życie także Żydzi. A przynajmniej jeden: Lothar Orbach.

„Młody Lothar” to błyskotliwa opowieść o życiu, które nie miało prawa się wydarzyć. Lothar – później, już na emigracji używający imienia Larry – był młodziutkim, przystojnym, błyszczącym intelektem i erudycją Żydem, któremu cudem udało się uniknąć wywózki do obozu. Przynajmniej na razie. Kiedy zaczyna swoją opowieść, jego ojciec już został zmielony przez nazistowską maszynę śmierci. Lothar z matką ucieka, ukrywa się u niemieckich komunistów, a później zaczyna swoją epicką podróż po podziemnych domach hazardu, domach publicznych i zwykłych melinach. Finalnie, na progu upadku III Rzeszy zostaje zdradzony i trafia do Auschwitz, skąd udaje mu się uciec dopiero w trakcie „marszu śmierci”.

Znam wiele wspomnień dotyczących koszmaru II wojny światowej. Niektóre były pisane bezpośrednio po wojnie, inne w jej trakcie, a jeszcze inne długo po wojnie. Jedni skupiali się na szczegółowej dokumentacji okropieństw wojny, inni eksponowali element przeznaczenia (losu? palec Boży?), który pozwolił im uniknąć śmierci. Czasem pojawiają się wątki bardzo gorzkiego rozrachunku z historią i ludźmi, którzy byli jej narzędziami. Najrzadziej jednak spotykałem się z opowieściami, które urzekały szczerością. Bo przecież holokaust i koszmar wojny nie sprawił, że młodym ludziom przestało się chcieć kochać, bawić, chuliganić i spełniać marzenia. Lothar o tym wszystkim mówi wprost. Najpierw jest dorastającym chłopakiem, którego działaniami kierują często hormony, a dopiero później zaszczutym Żydem w samym centrum Imperium Zła.

Lothar opowiada swoją historię bardzo lekko, zwiewnie, choć elementy grozy rzecz jasna są także obecne. W pisaniu książki pomagała mu córka. Zastanawiałem się podczas lektury, jakie to musiło być dla niego krępujące: opowiadać o bardzo intymnych sprawach własnej córce? A jednak opowieść ta musiała się snuć własnym torem, bo czyta się to doskonale płynnie. Jeśli czuć pewne zażenowanie, to przecież nadaje ono jedynie charakteru całej opowieści, dowodzi jej autentyczności.

„Młody Lothar” jest obowiązkową pozycją dla każdego, kto naprawdę chciałby zobaczyć III Rzeszę i jej upadek w pełnym spektrum. Jak zachowywali się „zwykli” Niemcy, jak wielu było tych, którzy nie utożsamiając się z hitlerowskim obłędem od pewnego momentu nie byli już w stanie nic zrobić. Przynajmniej niewiele więcej, niż po prostu przeżyć i dać świadectwo. Opowieść Larrego Orbacha jest ogniwem, którego mi brakowało, żeby nie dać się wcisnąć w monochromatyczne myślenie o Berlinie pierwszej połowy lat 40. i o niemieckich Żydach. Okazuje się, że nie ma takiego totalitaryzmu, w którym nie przeżyłby człowiek mający wystarczająco dużo szczęścia i… tupetu. Jak Lothar.

Skip to content