Historianaprawde.pl

Chropowata opowieść z dreszczykiem

Szacowany czas czytania: ...

Kiedy nie mogę zdobyć książki dłużej niż miesiąc, to zaczynam mieć wrażenie, że to biały kruk i tym bardziej próbuję ją dopaść. Książki Leszka Golińskiego nie mogłem zdobyć przez ponad kwartał, aż wreszcie trafił się miły antykwariat z egzemplarzem w niezłym stanie. Rok wydania: 1961, cena złotych 18. Wrażenia: jak po mocnym thrillerze.

Książka przypomina klimatem słynne “Wilki na granicy” Aleksandra Wiącka (niepozorna książeczka wydana w 1970 roku, której opisana jest historia-pierwowzór opowieści o skarbie ze “Szczeliny jeleniogórskiej”). Jest jednak lepiej napisana, bardziej plastycznie, lepszym stylem. Obie jednak można zapisać do awanturniczej i romantycznej literatury opisującej czasy tuż po wojnie, może jeszcze w zestawie ze zbiorem opowiadań “Dzieje frontowej miłości”.

Niewielka książka (zaledwie 268 stron) jest niezwykle zaskakująca. Zaczyna się niewinnie, od wojennych wspomnień żołnierzy 7 dywizji drezdeńskiej (stąd tytuł “Siódma Drezdeńska”). Kończy się wojna, mundurowi wracają na ziemie odzyskane, do Lubania i okolic. Pierwsze 10 rozdziałów to klimat tamtych lat, które zapewne obserwował sam autor, który też trafił na Dolny Śląsk krótko po wojnie. Konflikty z Niemcami-autochtonami, wywożenie “zdobycznego” majątku przez Polaków, repatriacje i akcje sabotażu. Jest też szukanie ukrytych przez Niemców depozytów (niezłe opisy pomysłowych schowków). Do tego ciągłe picie i burdy w knajpach, zadymy o to kto zajmie lepszy dom, wszystko bez politycznej poprawności i patriotycznej nadętości. Męska, chropowata opowieść, trochę jak “Baza ludzi umarłych”. Czyta się to dobrze, ale to preludium, bo potem przychodzi… jatka.

Takiej końcówki się nie spodziewałem. W XI rozdziale Goliński zabiera nas na akcję rodem z horrorów Georga Romero (sic!): żołnierze idą na zwiad do tajemniczego bunkra opanowanego przez krwiożercze szczury. Leje się krew, są trupy, zwiad ucieka w przerażeniu. Po naradzie jest druga część tej akcji, która po mojemu pasuje do sequela “Resident Evil” lub “Obcego”: walka z tysiącami szczurów, miotacze ognia, palące się trupy, prawdziwa bitwa w podziemiach, przebijanie się przez kolejne pomieszczenia bunkra, podziemny szpital i … tajemniczy finał. Muszę przyznać – nie spodziewałem się tego po książce z lat sześćdziesiątych. Odjazdowe!

W książce doszukiwano się analogii do odkrytych niedawno podziemi pod Kamienną Górą w Lubaniu i lokalnej historii o “Szczurzym schronie”. Zbytnio nie spoilerując powiem, że to nie jest książka o tym miejscu, bez szkody dla książki. Dla miłośników teorii spiskowych pozostaje jednak nadzieja: może ów “Szczurzy szpital” rzeczywiście istnieje? Lubań czeka na śmiałków, choć warto mieć chociaż mały miotacz płomieni.



Leszek Goliński, „Siódma Drezdeńska”, Wydawnictwo Poznańskie, 1961, 268 stron.

 

Krzysztof Krzyżanowski

Skip to content