Historianaprawde.pl

Demony nazistów. Nawiedzone miejsca i okultyzm III Rzeszy -Hubert Kozieł [RECENZJA]

Szacowany czas czytania: ...

Czy Hubert Kozieł uprawia historię? Ależ skąd, on jest publicystą, dziennikarzem. Historyk ma ambicję, żeby możliwie wiernie, dokładnie i w oparciu o źródła opisać wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce. A dziennikarz po prostu ma otwarte oczy i opowiada, co widział, nawet jeśli to nie ma najmniejszego sensu według akademickiej nauki. Tej samej, która tak spektakularnie co jakiś czas zmienia zdanie, w odróżnieniu od ludzkich emocji. „Demony nazistów” nie przypadną do gustu fanom literatury naukowej, ale na pewno zostaną jedną z ulubionych lektur tych, którzy potrafią odłożyć na bok uprzedzenia i poszukać między wierszami prawdy o prawdziwej twarzy III Rzeszy.

Któż z nas z wypiekami nie czytał w młodości książek Ericha von Dänikena, który tropił w najmniej spodziewanych miejscach śladów kosmitów? Przyznaję, że byłem jego wielkim fanem. Nie chodziło przecież o to, że Szwajcar miał rację, bo przecież wiele jego teorii ocierało się o autopastisz i ewidentnie było naznaczonych olbrzymim poczuciem humoru. Tym niemniej uczył on w lekki, ciekawy, intrygujący intelektualnie sposób innego patrzenia na świat, szukania wytłumaczeń tam, gdzie oficjalna nauka rozkładała bezradnie ręce. Dokładnie to samo czuję, kiedy dzisiaj próbuję zrozumieć nazizm. Oczywiście znam koncepcje Hannah Arendt i innych filozofów, znam teorie ekonomiczne, polityczne, spiskowe i inne. W każdej znajduję jakąś część prawdy, ale zwykle na samym końcu zostaję z niepokojem, którego przyczyną jest biskup Ockham i jego brzytwa. Zgodnie z zasadą ekonomiki myślenia warto mimo wszystko spróbować szukać najprostszych rozwiązań. Stojąc przed bramą Auschwitz można dywagować na temat przyczyn nazizmu, ale żadne erystyczne fikołki nie będą tak przekonujące, jak książka Huberta Kozieła, który pokazuje, czym się skończyła wykoślawiona ezoteryka i pokraczny okultyzm w rękach złych ludzi.

 

Autor „Demonów nazistów” nie próbuje nas prawie do niczego przekonać: opowiada po prostu o wydarzeniach, w których brał udział on sam lub jego rozmówcy, o wierzeniach i fantazjach architektów III Rzeszy, o miejscach, które budzą grozę. Jedyne, czego Kozieł broni to jego własna hipoteza mówiąca o tym, że w zamachu dokonanym przez Clausa von Stauffenberga w Wilczym Szańcu Adolf Hitler zginął. Został potem pochowany według nazistowskiego rytu, wszystko utrzymano w ścisłym sekrecie, a wodza zastąpił jeden z jego sobowtórów.

Odnośnie pozostałych historii z książki, Kozieł się nie upiera. Opowiada o duchach bardzo złych ludzi, o duszach ofiar, które błąkają się w poszukiwaniu ulgi, ale też o wciąż nieznanej powszechnie koncepcji utworzenia nowej niemieckiej religii, opartej w znacznej mierze na neopogańskich wierzeniach, której sercem miało być sanktuarium w Wewelsburgu. Brzmi szaleńczo? Może, ale przecież cały niemiecki narodowy socjalizm taki był. Możemy szukać racjonalnych przyczyn, dla których Rzesza finansowała bardzo kosztowne badania antropologiczne, ekspedycje naukowe do Tybetu i innych odległych miejsc, o których krążyły legendy dotyczące wyjątkowych mocy, ale nie zrozumiemy niczego, jeśli będziemy patrzyli na to przez pryzmat dzisiejszej wiedzy.

 

Książkę Kozieła przeczytałem w kilka dni, dawkując, żeby na dłużej starczyła. To naprawdę świetny przykład pisania o sprawach, które niosą ze sobą ogromne ryzyko dla autora. Bardzo łatwo można się ześlizgnąć albo na pozycję cynicznego ironisty, albo – co gorsza – dostać etykietę wyznawcy teorii spiskowych, która nie traci ważności nawet wówczas, gdy część z tych teorii z czasem okazuje się prawdą. Hubert Kozieł zachowuje się jak rasowy reportażysta: opowiada, relacjonuje, pokazuje i stoi twardo na gruncie logiki. Także wtedy, kiedy pisze o tym, że dzisiejsza nauka nie może rościć sobie praw do przyszłości.

 

„Demony nazistów” to zdecydowanie jedna z ciekawszych książek, jakie przeczytałem w tym roku, a konkurencja jest ogromna. Kozieł pisze sprawnie, ciekawie, z niesamowitą lekkością, co w kontekście nazizmu i morza cierpień, jakie przynieśli światu, jest wystarczającą rekomendacją. Polecam gorąco.

Przejdź do treści