Historianaprawde.pl

„Kat z Płaszowa” Maxa Czornyja [RECENZJA]

Szacowany czas czytania: ...

Historię można opowiadać na wiele sposobów. Można na przykład przedstawić wydarzenia w odpowiednim kontekście, z aptekarską skrupulatnością zadbać o daty i szczegóły, żeby czytelnik mógł spojrzeć z właściwej perspektywy. Można także napisać solidny reportaż, żeby czytelnikiem potrząsnąć.

Czytając „Kata z Płaszowa” Maksa Czornyja nie mogłem jednak wyjść z podziwu, że można opowiadać o historii tak, jak on to zrobił. W pierwszej osobie. Z punktu widzenia bestii.

Niesamowite, jak innych, soczystych barw nabiera historia opowiadana nie z pozycji ofiary, a kata, który nie musi dbać – w odróżnieniu od naukowca czy publicysty – o żadne niuanse i sterylność formy. Czornyj zrobił coś wyjątkowego, z czym spotkałem się pierwszy raz. Oddał głos bestii i nie przerywał mu. Czasem tylko kursywą wrzucił kilka zdań komentarza odautorskiego, ale nie zakłóca to w żaden sposób opowieści snutej przez faceta, który własnoręcznie zamordował Bóg jeden wie ilu ludzi. Oczywiście w prozie takie zabiegi znane są od setek lat, ale przecież Amon Göth niestety żył naprawdę i niestety ta opowieść jest bardzo głęboko osadzona na faktach.

Jak można opowiedzieć o cierpieniu i śmierci tysięcy osób, którym odmówiono statusu człowieka? Można podać statystyki, wyliczyć metody odbierania życia. Można opowiedzieć o bólu i przerażeniu, można wreszcie oddać głos tym, którzy jakimś cudem przeżyli i potrafią ubrać w słowa swoje doświadczenie. Tak robiono przez kilkadziesiąt lat. Byli autorzy, którzy potrafili napisać wywiad z potworem (jak „Rozmowy z katem” Kazimierza Moczarskiego), były wydawnictwa, które decydowały się na publikacje autentycznych pamiętników lub raportów zbrodniarzy (jak słynny raport Jürgena Stroopa). Nie czytałem jednak takiej hybrydy, jaką przygotował Max Czornyj.

„Kat z Płaszowa” to rzecz ewidentnie synkretyczna, łącząca wybitny talent prozatorski autora z ogromną wiedzą na temat Amona Götha, austriackiego specjalisty od likwidacji żydowskich gett. To dzięki jego szaleństwu suto podlewanemu alkoholem i patologicznym okrucieństwem Niemcy mogli ogłosić Kraków i Tarnów miastami „judenfrei”, wolnymi od Żydów. Nie sądziłem, że oglądanie świata oczami kogoś takiego może być tak intrygującą przygodą intelektualną.

Czornyj zdecydował się bardzo ryzykowną grę. Wcielanie się w psychopatę, zapraszanie czytelników do tego obłąkanego tańca śmierci to stąpanie po kruchym lodzie. Potrzebny był ogromny talent pisarski, żeby wyjść z tej imprezy w jednym kawałku. Czornyj to zrobił. Jego Göth nie jest ani przez chwilę papierowy, to pełnokrwisty szaleniec opętany przez monstrualne ego, hipnotyzującą nazi-religię, zdewastowane alkoholem sumienie i emocje. A my, czytelnicy, przez te kilkaset błyskawicznie pochłanianych stron towarzyszymy mu w drodze do piekła.

Świetna, świeża, przerażająco zaskakująca autentyzmem opowieść. Zdecydowanie nie tylko dla pasjonatów obozowej historii, ale dla każdego, kto chciałby zajrzeć w głąb umysłu opętanego szaleństwem.

Skip to content