Polak porwał w Bydgoszczy samolot i poleciał do powstańców
- Paweł Skutecki
- Data:2024-08-20
- Kategoria:WyróżnioneMiędzy wojnami
Powstanie Wielkopolskie szybko objęło ogromną część nie tylko Wielopolski, ale bez większych problemów dotarło pod Bydgoszcz. Nakło zostało zajęte przez Polaków już 20 stycznia. W leżącej nieopodal Bydgoszczy polskie serca rwały się do walki.
Dowódcy powstania nie zdecydowali się na zdobywanie Bydgoszczy, która była wówczas bardzo zniemczonym i silnie zmilitaryzowanym miastem. Ze względu na kluczowe znaczenie w transporcie kolejowym, Bydgoszcz była broniona przez bardzo silny garnizon niemieckiego wojska. Sam Wojciech Korfanty, komisarz Naczelnej Rady Ludowej już 4 stycznia 1919 roku powiedział wprost, że Polacy nie podejmą żadnych prób zajęcia Bydgoszczy. Tajny zakaz wywoływania powstania nad Brdą był powszechnie wśród Polaków znany. Ale przecież to nie mogło ostudzić polskich serc rwących się do walki!
Masa młodych Polaków z Bydgoszczy uciekała z miasta i przedzierała się do powstańczych oddziałów operujących w bliskiej okolicy. Powstał nawet zorganizowany kanał przerzutowy, który koordynowały bydgoskie patriotki, m.in. Apolonia Ziółkowska, Wincentyna Teskowa i Stefania Tuchołkowa. Panie pomagały bydgoskim kandydatom do powstańczych oddziałów w przedostawaniu się do punktów przerzutowych mieszczących się w Murowańcu i Łochowie. Tam byli oni przebierani, błyskawicznie szkoleni i… wysyłani do walki. Nie wszystkim jednak odpowiadały takie konwencjonalne metody.
Antoni Bartkowiak podczas powstania wielkopolskiego miał 22 lata. Był młodym, ale już doświadczonym pilotem. Podczas I wojny światowej walczył w armii niemieckiej na froncie zachodnim. W lutym 1917 roku zgłosił się do Szkoły Pilotów w Ławicy, skończył też kursy pilotażu w Legnicy, Szumbergu, Pile i finalnie w Bydgoszczy, gdzie pracował jako instruktor w Szkole Obserwatorów. W 1918 roku został pilotem 412 eskadry lotniczej. Kiedy wybuchło powstanie wielkopolskie w Bartkowiaku gotowała się polska krew. 13 stycznia 1919 roku porwał z bydgoskiego lotniska samolot myśliwski Albatros D.III i przeleciał linię frontu. Wylądował pod Gnieznem. Został bohaterem.
Później walczył jako pilot w wojnie polsko-bolszewickiej, gdzie zasłynął jako brawurowy i niezwykle skuteczny pilot szturmowy. Wspomina się m.in. 31 sierpnia 1920 roku, kiedy Bartkowiak w okolicy Zamościa wykonał cztery loty. W trakcie jednego z nich zaatakował zwarty szyk trzystu konnych sowietów napierających na polską jazdę. Rozbił tym samym nieprzyjaciela rażąc ogniem około 30 jeźdźców. Później, tego samego dnia, rozbił jeszcze szwadron Rosjan. Łącznie podczas wojny polsko-bolszewickiej odbył ponad 70 lotów bojowych. Zginął w wypadku lotniczym pod koniec kwietnia 1922 roku (inne źródła mówią o tym, że zmarł wskutek obrażeń kilka dni po wypadku). Jest pochowany w skromnym grobie na Powązkach.