Historianaprawde.pl

Tajny poligon w Borach Tucholskich

Szacowany czas czytania: ...

Żeby poznać przyczyny powstania tajnego poligonu Heidekraut (Wrzos) w sercu Borów Tucholskich należy się cofnąć do nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 r. Tej nocy w ramach Operacji Kusza (ang. Operation Crossbow) brytyjskie lotnictwo dokonało udanego nalotu na zakłady lotnicze w Peenemünde. Stało się to dzięki dwóm Polakom.

Augustyn Träger urodził się 25 sierpnia 1896 r. w Kalnicy Dolnej, jako syn Austriaka Josepha Trägera i Polki Heleny Nowickiej. W 1914 r. ukończył szkołę w Stanisławowie. Po wybuchu wojny wstąpił do Legionów Polskich, gdzie pełnił służbę na polu wywiadowczym z racji znajomości kilku języków zagranicznych. Po wojnie skierowany do pracy w konsulacie polskim w Bytomiu. Zamieszkał w kamienicy przy ul. Gliwickiej. Jako handlowiec zatrudniony w firmie „R. Polski i Fie Standard Nobel S.A” wykonywał różne zadania wywiadowcze, m.in. śledził przebieg plebiscytu w Bytomiu, przewoził tajne materiały do Kędzierzyna, obserwował działania niemieckich bojówek. W 1928 r. spowodował wypadek samochodowy w którym zginęła młoda Niemka. Przypuszcza się, że wtedy Niemcy zorientowali się co do jego prawdziwej działalności. Został wydalony z kraju i przeniósł się do Warszawy. Na Śląsku została jego żona Niemka Waleria Anna Birkner z trójką dzieci. Nie znamy powodów rozpadu ich małżeństwa. W 1934 r. osiedlił się w Bydgoszczy, gdzie pracował jako kupiec. Początkowo zamieszkał w kamienicy przy pl. Poznańskim 5. Ożenił się z Elżbietą i wspólnie zamieszkali w trzypokojowym mieszkaniu na pierwszym piętrze kamienicy przy ul. Wełniany Rynek 10. Trzy lata później urodziła im się córka Wielisława, a dwa lata później Mirosława. Augustyn jako przedstawiciel handlowy m.in. fabryk opon „Stomil” oraz „India” podróżował po całym kraju oraz wyjeżdżał za granicę. Była to dobra przykrywka do rozpoznawania terenu, co wykonywał dla Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego czyli polskiej centrali wywiadu.

Po niemieckiej napaści na Polskę w porozumieniu z władzami organizacji „Miecz i Pług” do której wstąpił przyjął II grupę niemiecką. Dzięki możliwości posiadania radioodbiornika prowadził nasłuch zagranicznych stacji radiowych, z czego meldunki przekazywał do centrali. W 1942 r. po ponownym zaprzysiężeniu został mianowany starostą pomorskim, na początku 1943 delegatem zarządu głównego i komendy głównej „MiP” na Wielkie Pomorze i Prusy Wschodnie. W ramach służby konspiracyjnej używał pseudonimów „Sęk”, „Dąb”, „Tragarz” oraz „T-1”. Dodatkowym atutem ułatwiającym Trägerowi działalność wywiadowczą był prowadzony przez jego żonę gabinet dentystyczny przez który przewijała się spora grupa osób w tym konspiratorów.

Na święta Wielkiej Nocy w kwietniu 1943 r. do Bydgoszczy do ojca przyjechał syn z pierwszego małżeństwa Roman. To rodzinne spotkanie wpłynęło później na losy niemieckiej broni odwetowej V-2 i pozwoliło na skrócenie wojny o kilka miesięcy oraz uratowanie tysięcy istnień ludzkich.

Roman Träger ur. 17 marca 1923 r. w Bytomiu. Gdy Augustyn został wydalony z Niemiec i rozstawał się z żoną Roman został przy matce z którą przeniósł się do Opola, a następnie do Wrocławia. Roman trafił do szkoły prowadzonej przez dominikanów, w której ten jednak nie czuł się dobrze. Jako piętnastolatek porzucił szkołę i rozpoczął pracę w Śląskim Towarzystwie Telefonicznym we Wrocławiu. Naukę kontynuował wieczorowo w szkole inżynieryjnej. Odwiedzał swojego ojca mieszkającego już w Bydgoszczy, któremu podczas wizyt przekazywał różne swoje spostrzeżenia i informacje. Na 19 urodziny w 1942 r. otrzymał powołanie do wojska, a dokładniej do szkoły łączności we Flensburgu. Po krótkim czasie został w niej instruktorem. Wczesną wiosną 1943 r. został skierowany do wsi Peenemünde na wyspie Uznam. Tu zetknął się z niemieckim ośrodkiem rakietowym, który dzięki posiadanej przepustce mógł cały zwiedzić. Był również świadkiem próby uruchomienia rakiety V-2. Po zakończonej pracy wrócił do jednostki i wystąpił o okolicznościowy urlop ze względu na zbliżające się święta. Po jego otrzymaniu udał się do Bydgoszczy na spotkanie z ojcem. Sam Roman już po wojnie tak tłumaczył swoje postępowanie:

Zdawałem sobie sprawę, że współdziałam z ruchem oporu AK. Byłem również świadomy, że większość obywateli zamieszkujących Austrię nienawidziła reżimu hitlerowskiego. Działałem więc dla słusznej sprawy. Dodajmy jeszcze, że urodziłem się w Bytomiu, byłem więc związany również z Polską. Czułem się również Polakiem, gdyż ojciec mój był Polakiem.

To właśnie 25 kwietnia 1943 r. ojciec i syn przeprowadzili całonocną rozmowę na temat tego o widział Roman w trakcie pobytu na wyspie Uznam. Roman swoją opowieść podkreślił naszkicowanym od ręki planem całego ośrodka.

Waga posiadanych teraz informacji spowodowała, że Augustyn znając marginalne zainteresowanie takimi sprawami w swojej rodowitej organizacji „Miecz i Pług” skierował się bezpośrednio do komórki wywiadu Armii Krajowej. Raport przewieziono koleją do Warszawy. Został przekazany podczas spotkania z szefostwem sieci wywiadu ofensywnego Komendy Głównej Armii Krajowej używającym kryptonimu „Lombard”. Kopia raportu trafiła do rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, który przekazał go komórce wywiadowczej wojska brytyjskiego. Po dogłębnej analizie i wykonaniu zdjęć lotniczych postanowiono bombardować ten teren.

W wyniku nalotu testy rakiet V-2 przeniesiono na poligon do Blizny. Tu jednak z powodu zbliżającej się Armii Czerwonej nie można było prowadzić skutecznych i długotrwałych badań. Tym samym potrzeba kolejny raz przenieść lokalizację poligonu testowego. Tym razem wybór padł na teren wokół Wierzchucina w Borach Tucholskich. Poligon „Heidekraut” (pol. Wrzos) funkcjonował od czerwca/lipca 1944 r. do stycznia 1945 roku i był prawdopodobnie najważniejszym poligonem rakietowym pocisków V-2 podczas całej II wojny światowej. Dużą zaletą wybranego obszaru była topografia, rozwinięta sieć kolejowa umożliwiająca transport elementów rakiet i paliwa oraz niewielkie zaludnienie terenu. Powód wybrania tego terenu na poligon doświadczalna pozostaje jednak z powodu braku jakichkolwiek dokumentów sferze domysłów. Przypuszczać można iż wpływ na to mogła mieć osoba samego SS-Gruppenführera Hansa Kammlera, który wychowywał się w nieodległej Bydgoszczy.

Na terenie poligonu znalazło się aż 320 rakiet V-2 (Vergeltungswaffe-2 – broń odwetowa nr 2), które miały odwrócić losy wojny. W zdecydowanej większość rakiety okazywały się niewybuchami lub znacząco mijały się z wyznaczonym celem.

Projekt rakiety pionowego startu A4 (niem. Agregat 4), znanej później pod oznaczeniem V2, opracowano w połowie lat trzydziestych przez Hermanna Obertha i Wernhera von Brauna. Prace prowadzone były w doświadczalnym ośrodku rakietowym w pobliżu wioski Kummersdorf-Gut. na południe od Berlina. Kierownikiem projektu z ramienia Wehrmachtu został gen. Walter Dornberger, zaś von Braun został dyrektorem technicznym kierującym pracami badawczymi. W 1937 r. wybudowano nowy ośrodek badawczy na wyspie Uznam w pobliżu wioski Peenemünde. Pierwszy udany start rakiety A4/V2 przeprowadzono 13 czerwca 1942 r. W jego wyniku rakieta eksplodowała po przeleceniu 1300 m. Całkowicie udana próba odbyła się kilka miesięcy później, 3 października tego samego roku. W połowie 1943 roku w Peenemünde uruchomiono linię montażową rakiet V2. Masowa produkcja rakiet V2 rozpoczęła się w październiku 1943 r. Pierwsza seria wyprodukowanych rakiet okazała się jednak niewypałem. Rakietą nie dało się sterować, trudność sprawiało określenie zasięgu pocisków, a sama rakieta bardzo często chybiała celu o odległość nawet kilku kilometrów. Na początku produkowano ok. 500 rakiet V2 miesięcznie, ale celem Niemców było zwiększenie produkcji do 900 sztuk miesięcznie, z czego do bojowego użycia nadawałoby się ok 35 %.

Powstało także wiele projektów, które były oparte na V2. Między innymi dwustopniowa wersja, mająca zasięg na ponad 5500 km oraz obsadzona załogą wersja kamikaze tej rakiety. Zbudowano także specjalne okręty podwodne, które miały wystrzeliwać pociski V2 w zanurzeniu. Były to okręty podwodne, które położyły podwaliny pod rozwój okrętów podwodnych przenoszących pociski balistyczne z okresu zimnej wojny. Kryptonim tego projektu nazywał się „Prüfstand XII”, czasami nazywany rakietowym U-Bootem. Istniały nawet plany ataku na Nowy Jork za pomocą V2, które miały zostać wystrzelone właśnie z okrętu podwodnego tego typu.

Jedna z pierwszych wystrzelonych rakiet spadła we wsi Lisiny. Tak te wydarzenia wspomina Stefania Szmit, mieszkanka tej wsi:

Zostaliśmy ewakuowani przez Niemców, gdy pierwsza rakieta spadła we wsi. Zrobiono to dla naszego bezpieczeństwa. Kiedy któryś z gospodarzy chciał pracować w polu, musiał czekać na odpowiednie pismo od Niemców. Informowano nas, kiedy możemy wrócić i pracować wtedy było wiadomo, że tego dnia rakiety nie będą wystrzeliwane. (…) Ojciec stał wówczas przy płocie. Podmuch eksplozji rzucił go na rżysko kilkadziesiąt metrów dalej. Takie wielkie było ciśnienie powietrza. W naszym domu powypadały szyby w oknach, dach był też zniszczony. Ludzie mieli w uszach i ustach pełno piasku od podmuchu.

Kiedy nastąpiło jej wystrzelenie? Tego dokładnie nie wiemy. W zachowanym dzienniku strzelań pierwszy zapis jest z 31 lipca 1944 r. Start rakiety obsługiwanej wówczas przez przybyłą tu z poligonu w Bliźnie 444 baterię szkolno-doświadczalną nastąpił o godz. 19:09. Rakieta przeleciała 265,1 km, o dwa kilometry dalej niż było to zamierzone. Startów z poligonu „Wrzos” odbyło się bardzo wiele. Na poligonie szkoliły się wszystkie jednostki, które ostrzeliwały następnie Antwerpię, Londyn, Paryż, Lille, Remagen i inne miasta na zachodzie Europy. Tak okres działalności poligonu opisał w swoich wspomnieniach gen. Walter Dornberger:

Gdy napływały wówczas stopniowo meldunki o wynikach strzelań, gdy na skutek wycofania się frontu trzeba było zwiększyć odległość strzałów i gdy, po sformowaniu nowych jednostek, potrzeba było rakiet do szkolenia, Kammler dostrzegł, że potrzebujemy więcej pocisków. Ale do końca zastosowania bojowego ich liczba w stosunku do wielkich zadań, którym trzeba było sprostać, była znikomo mała. Odpalanie pojedynczych serii próbnych odwlekało się na tygodnie.

11 stycznia 1945 r. nastąpił ostatni wystrzał rakiety V-2 z poligonu Heidekraut. Rakieta przeleciała 226 km, czyli o jeden dalej niż było to zamierzone i dodatkowo zeszła z kursu aż 8 kilometrów w prawo. Na tym zakończyła się historia tajnego poligonu w Borach Tucholskich. Sprzęt i obsługę ewakuowano do miejscowości Buddenhagen na południe od miejscowości Wolgast w pobliżu wyspy Uznam. Historia V-2 zatoczyła więc koło.

Jak potoczyły się dalsze losy ojca i syna, polskich bohaterów?

Augustyn Träger wkrótce po odniesionym sukcesie w wyniku kolejnej wpadki musiał opuścić miasto. Udał się na Morawy a następnie do Strasburga. Do Bydgoszczy wrócił pod koniec 1944 r. Tydzień po zajęciu Bydgoszczy przez Rosjan w styczniu 1945 r. został aresztowany przez NKWD i przewieziony do Poznania. W lipcu 1946 r. został zwolniony z więzienia i wrócił do miasta. Praktycznie natychmiast przeprowadzono jego proces rehabilitacyjny jako posiadacza II grupy niemieckiej listy narodowej. 24 kwietnia 1948 r. zmienił nazwisko Träger na Sęk-Träger. Jakiś czas był pracownikiem Pomorskich Zakładów Budowy Maszyn. Prowadził też sklep z częściami samochodowymi przy ul. Dworcowej. Zmarł 22 kwietnia 1957 r. Jest pochowany w Bydgoszczy na cmentarzu na Bielawkach.

Roman Träger do końca wojny pełnił służbę w jednostce łączności we Flenburgu. Gdy do miasta wkroczyły wojska angielskie ujawnił się jako polski robotnik przymusowy. Pomimo tego pragnął zostać w Niemczech. Jednakże z powodu śmierci matki i zamążpójścia sióstr nie znalazł swojego miejsca i wrócił do Bydgoszczy. Wkrótce jednak otrzymał powołanie do wojska, a służbę pełnił w odległym Szczecinie. Po zakończeniu służby wrócił do ojca do Bydgoszczy. Podjął pracę w Kolejowych Zakładach Łączności a następnie w Telfie. Do końca życia nie nauczył się poprawnie mówić i pisać po polsku. Zmarł 21 marca 1987 r.

Skip to content