Bydgoski testament
- Paweł Skutecki
- Data:2023-12-21
- Kategoria:Książki
Bydgoszcz nie jest miastem takim jak inne. To miasto-mauzoleum, miasto-pomnik niemieckiego szaleństwa. Oczywiście podczas II wojny światowej praktycznie wszystkie polskie miasta ucierpiały, nie było chyba polskiej rodziny, którą ominęłaby żałoba. A jednak Bydgoszcz przeżyła coś wyjątkowo okropnego, co do dzisiaj rodzi konsekwencje. Co ciekawe, dotychczas nikt tego nie opisał w sposób wyczerpujący.
Urodziłem się w Bydgoszczy. W latach 80. podczas wakacji zostawałem na szwederowskim blokowisku sam. Prawie wszyscy koledzy i koleżanki jeździli na wakacje do dziadków, na wieś. Wtedy nie rozumiałem co to znaczy. Teraz wiem. Bydgoszcz po latach niemieckiej okupacji była skarłowaciałym, koszmarnie okaleczonym miejscem. Niemcy wymordowali prawie całą bydgoską inteligencję i innych Polaków, którzy przejawiali jakąkolwiek inicjatywę samodzielnego, niezależnego ducha. Potem Sowieci i polscy komuniści zrobili dla bydgoskich Niemców parę obozów (od Potulic do Zimnych Wód w Bydgoszczy), a ci którzy mieli coś na sumieniu uciekli przed styczniem 1945. Miasto było puste. Zasiedlono je ludźmi z zewnątrz. Nie z Kresów, jak Toruń, ale z okolicznych wsi. A wszystko zaczęło się we wrześniu 1939 roku. Bydgoszcz była wcześniej silnym ośrodkiem wojskowym, z dużą grupą fanatycznych Niemców, silną synagogą – miasto miało wszystkie atuty żeby się intensywnie i systematycznie rozwijać. Tyle tylko, że Niemcy postanowili z Bydgoszczy zrobić powód nie tylko do eksterminacji narodu Polskiego, ale też w jakiś karkołomny sposób wręcz przyczynę zbrojnej napaści na Rzeczpospolitą. We wrześniu jak w soczewce wszystko wyraźnie widać, można odszukać przyczyny bardzo wielu wydarzeń, które miały i wciąż mają ogromne konsekwencje.
Są oczywiście opracowania naukowe dotyczące zarówno wydarzeń z 3 i 4 września znanych za Odrą jako „Krwawa niedziela”, a po naszej stronie jako niemiecka dywersja, jak też publicznych egzekucji na Starym Rynku czy na Szwederowie. Mimo to uważam, że „Nie tylko krwawa niedziela. Bydgoski wrzesień dzień po dniu” Krzysztofa Drozdowskiego to jak na razie jedyna taka publikacja. Wyjątkowa. Absolutnie obowiązkowa lektura dla każdego, kto chciałby zrozumieć bydgoską tożsamość. Autor przedstawia wydarzenia bydgoskiego września z aptekarską dokładnością, skrupulatnie unika własnych interpretacji, bo fakty komentują się same. Co bardzo ważne, opracowanie to mimo potężnego ładunku merytorycznego, naukowego i faktograficznego jest napisane w sposób… reportażowy. To się po prostu doskonale czyta! Naprawdę jednym, czasem zapartym tchem. Trudno się od tej książki oderwać.
Doskonała wartość literacka i naukowa to jedno, ale trudno znaleźć na rynku wydawniczym pozycję tak dobrze przygotowaną pod względem edytorskim. Duża tutaj rola samego autora, którego zbiory fotografii dotyczących wrześniowych wydarzeń są wyjątkowo imponujące, ale także grafika przygotowującego książkę do druku. Ta publikacja jest perłą w każdym księgozbiorze. To się chce czytać, ale też się chce oglądać i trzymać w ręku. Są też złe informacje. Książki Drozdowskiego chyba już nie da się kupić w księgarni: zostają antykwariaty i inne serwisy aukcyjne. No i prośby do wydawnictwa Pejzaż o dodruk, bo skoro w ciągu raptem roku sprzedał się cały nakład to najlepiej świadczy o tym, że książka jest szalenie potrzebna i pożądana.