Nas nie złamią. Jak Polacy uciekali z Auschwitz [RECENZJA]
- Paweł Skutecki
- Data:2024-01-07
- Kategoria:Książki
Auschwitz miało być ostatnią stacją i dla tysięcy osób faktycznie było. Niemcy krzykiem uświadamiali nowoprzybyłych, że jedyną drogą wyjścia z obozu jest krematoryjny komin, ale byli i tacy, którzy nie wierzyli. Którzy wolność chcieli wyrwać koszmarnemu światu za wszelką cenę. I wielu z nich się do udało! Książka Mirosława Krzyszkowskiego i Bogdana Wasztyla „Nas nie złamią. Jak Polacy uciekali z Auschwitz” to podręcznikowy przykład tego, jak można w atrakcyjny, nowoczesny sposób opowiadać historię nie tracąc walorów edukacyjnych i naukowych.
Historycy z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau na podstawie własnych badań twierdzą, że na desperacką próbę ucieczki z piekła zdecydowało się 928 więźniów, prawie sami mężczyźni – kobiet w tej grupie było raptem 50. Połowa uciekinierów to Polacy – co zrozumiałe, bo przecież obóz leżał na terenie okupowanej przez Niemców Polski. Ilu uciekinierów zmyliło pogoń i znalazło bezpieczny kąt? Nie wiadomo. Na pewno wojnę przeżyło 196 więźniów, którzy opuścili obóz wbrew woli Niemców. Mirosław Krzyszkowski i Bogdan Wasztyl postanowili opowiedzieć historię ucieczek z Auschwitz na swój literacki sposób. Wyliczanie wszystkich udanych i nieudanych ucieczek byłoby być może fascynujące dla skrupulatnych badaczy zgłębiających obozowe realia w zaciszach uniwersyteckich bibliotek, ale czytelników przyzwyczajonych do dynamicznych narracji i atrakcyjnie opowiadanych historii zmęczyłoby w parę chwil. Autorzy zdecydowali się więc na garść opowieści, które czyta się niczym dobrą powieść sensacyjną. Każda historia z książki „Nas nie złamią” to doskonała, skondensowana opowieść godna mocnego hollywodzkiego filmu. Autorzy przedstawiają uciekinierów, którzy zdecydowali się na ten krok z bardzo różnych powodów. Jedni chcieli zemsty, inni pragnęli po prostu zginąć działając, w ruchu, walcząc, byle nie na kolanach. Jeszcze inni byli napędzani miłością, albo działali z polecenia polskiego ruchu oporu. Nie sposób opowiadać o ucieczkach i Auschwitz bez przywoływania nazwisk, które chyba u każdego budzą emocje, bo trzeba obok siebie, na jednym oddechu przypomnieć Witolda Pileckiego i Józefa Cyrankiewicza, świętego Maksymiliana Kolbego i masę zdrajców, kolaborantów, ludzi marnego serca, którzy wydawali na śmierć swoich przyjaciół i bliskich za nieco krótsze bicie, kawałek chleba, dzień życia. „Nas nie złamią” to książka dla każdego: nie trzeba być historykiem, żeby się zanurzyć w opowieściach o ludziach niezwykłej odwagi i wyjątkowego honoru. Historycy mogą nawet się nieco boczyć, że przypisów brak, że bibliografia jest bogata, ale nieprzypisana do konkretnych wydarzeń opisywanych w książce. Ale historycy znają te wydarzenia, a przynajmniej powinni znać, a ogół społeczeństwa? A młodzi ludzie, dla których idolem może być choćby wspomniany Witold Pilecki? Oni potrzebują wartkiej opowieści, która potrafi zahipnotyzować na długie godziny. I taka jest ta książka: nie sposób się od niej oderwać. Nie wypada pominąć kwestii edytorskich, bo Znak kolejny raz pokazuje, że potrafi wydawać książki tak, żeby chciało się je czytać. Twarda okładka, doskonałej jakości druk, a nawet wkładka z nieco za małymi ilustracjami – wszystko to sprawia, że książkę Krzyszkowskiego i Wasztyla po prostu chce się czytać. Rzadko się zdarza, żeby książka o Auschwitz dawała nadzieję i budziła tak pozytywne emocje jak „Nas nie złamią”. Oczywiście autorzy nie ukrywają tego, jak wyglądało niemieckie piekło: wszechobecny głód, terror, choroby, śmierć, wszystko to jest w tej książce, ale jest też dużo więcej. Jest opowieść o ludziach, którzy zachowali godność. Mowa nie tylko o więźniach decydujących się na ucieczkę, ale też o tych wszystkich, którzy sprawiali, że było to możliwe. Bardzo mało prawdopodobne, ale możliwe. O podziemnej organizacji zbudowanej w obozie przez Armię Krajową rękami Witolda Pileckiego, o wzajemnej solidarności i miłości, której najwyższy wyraz dał ojciec Kolbe. Mowa też o „Sosienkach” – oddziale AK operującym w okolicach Oświęcimia, który wspierał, współorganizował i zabezpieczał wiele ucieczek więźniów, którzy zresztą w dużej mierze później zasilali jego szeregi. Piękna opowieść o ludziach, którzy nawet w piekle zachowali człowieczeństwo, którym udało się pokonać własne przerażenie i wydostać z Auschwitz ku wściekłości bezradnych Niemców. Zdecydowanie warta polecenia.