Historianaprawde.pl

Ludzie wciąż chcą czytać o rosyjskich zbrodniach

Szacowany czas czytania: ...

Z Krzysztofem Drozdowskim, prezesem Fundacji Historycznej im. Mariana Rejewskiego i autorem książki „Palili, mordowali, gwałcili. Zbrodnie Armii Czerwonej na Polakach 1920-1945” rozmawia Paweł Skutecki.

Cały świat świętuje hucznie 8 maja, rocznicę podpisania przez niedobitków III Rzeszy aktu kapitulacji. W Polsce ta data jest raczej przemilczana, dlaczego?

W ostatnich latach coraz częściej zwracamy uwagę na tę datę. Jednakże wciąż w wielu z nas, zwłaszcza w starszym pokoleniu Polaków, ugruntowana jest świadomość zakończenia wojny w Europie w dniu 9 maja. Ma to związek z tym, że to właśnie tę datę celebrowano w ZSRR i państwach bloku komunistycznego, którego częścią była również Polska. A tu wszystko musiało być inaczej niż dla reszty świata. Miało to na celu podkreślenie znaczenia ZSRR dla zwycięstwa nad III Rzeszą.

O niemieckich zbrodniach wojennych mówi się dużo. Każdy Polak wie o obozach koncentracyjnych, łapankach, gettach, ale zbrodnie rosyjskie wciąż są tematem tabu. Twoja książka „Palili, mordowali, gwałcili” opisuje koszmar, jaki Polakom zgotowała Armia Czerwona w latach 1920-1945. Ludzie chcą o tym czytać?

Jak się okazało – chcą. Pomimo tego, że na rynku wydawniczym istnieje kilka ciekawych opracowań na temat ogólnie rosyjskich czy też sowieckich zbrodni popełnionych na Polakach, to jednak moja książka stanowi pewne kompendium, jeśli chodzi o zakres zbrodni popełnionych przez żołnierzy Armii Czerwonej. A ta była wielonarodowościowa. To nie byli tylko żołnierze rosyjscy. Warto o tym pamiętać. Zabrałem się za ten temat na kilka miesięcy przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie. Kiedy wojna wybuchła, to odłożyłem ją na bok. Jednak po informacjach o popełnionych tam zbrodniach na cywilach naszła mnie taka refleksja, że pomimo upływu wielu lat od zakończenia II wojny światowej rosyjska mentalność wcale się nie zmienia. Po publikacji książki zostałem zaatakowany przez wiele osób, twierdzących, że nie powinno się pisać źle o Rosjanach, czy też to, że książka na pewno jest sponsorowana przez rząd Ukrainy.

Nie do pomyślenia jest, żeby dzisiaj, w wolnej Polsce pod grobami żołnierzy Wehrmachtu czy SS składano kwiaty, żeby te groby były przez Polaków utrzymywane i pielęgnowane. Tymczasem chyba w każdym większym mieście jest cmentarz żołnierzy radzieckich. Zajmujesz się obok pisania książek historycznych także tematyką polityki historycznej. Jak można tę sytuację wytłumaczyć młodym ludziom? Albo obcokrajowcom?

To bardzo złożony problem. I szczerze mówiąc nie do końca wiem, jak go rozwiązać. Prawda jest taka, że na tych cmentarzach spoczywają przeważnie szeregowi żołnierze i część z nich walczyła, bo musiała, tak im kazano, wyboru nie mieli. Priorytetem było pokonanie III Rzeszy. Inni w trakcie swojej służby dopuszczali się wielu okrucieństw. Problem jest taki, że my nie wiemy kto tak naprawdę z imienia i nazwiska był zbrodniarzem w rosyjskim mundurze. A przecież nie powinniśmy wsadzać wszystkich do jednego worka. Same cmentarze mi nie przeszkadzają, w końcu gdzieś ci ludzie musieli spocząć, jednakże przeszkadza mi ich upamiętnianie, wystawiane pomniki wdzięczności itd. Tych na szczęście jest w Polsce już znikoma ilość. Do wszystkiego trzeba podejść z rozwagą. Nasza historia jest bardzo trudna i ma wiele odcieni.

O Katyniu uczymy się w szkołach, ale wciąż są wielkie puste plamy, o których nikt nie mówi. Tysiące zbrodni popełnianych przez Rosjan na Polakach nie tylko podczas tak zwanego wyzwalania, ale też i lata później to wciąż temat tabu?

Może tabu to w tym momencie zbyt duże słowo. Ale na pewno jeszcze nie mamy w pełni śmiałości w wyrażaniu tego, co sądzimy o tych wydarzeniach. Wciąż siedzi w wielu z nas okres PRL, kiedy to nie było wolno otwarcie mówić o tych wydarzeniach. I chyba trochę ten zakaz za bardzo się u niektórych przyjął. W mojej książce starałem się adekwatnie do tytułu opisać jak największą ilość różnych zbrodni popełnionych przez żołnierzy Armii Krajowej. To też dobre kompendium dla choćby nauczycieli, by w prosty sposób mogli przygotować się do lekcji i w skróconej formie pokazać te okrucieństwa, których jako naród doświadczyliśmy.

W Norymberdze zapadły wyroki śmierci, które zostały w dużej części wykonane, ale przede wszystkim świat potępił to co Niemcy robili podczas wojny. Tymczasem zbrodni radzieckich, sowieckich świat nigdy nie ocenił. Konsekwencje widać dzisiaj na Ukrainie, a wcześniej w Gruzji i wielu innych republikach sąsiadujących z rzekomo demokratyczną Rosją. Gdybyś miał sprezentować swoją książkę Władimirowi Putinowi, co byś napisał w dedykacji?

W “Potopie” jest scena, kiedy Kmicic mówi do Michała Wołodyjowskiego: „kończ waść, wstydu oszczędź”. I myślę, że to byłby dobry cytat na dedykację. To prawda, że nie skrytykowano publicznie zbrodni sowieckich. Zbigniew Nienacki napisał w jednej ze swoich powieści, że zwycięzców się nie sądzi i to jest fakt. Podobnie wcześniej mówił Hitler, że zwycięzcy nikt nie będzie pytał czy mówił prawdę. I pomimo że w Norymberdze Niemcy próbowali podnosić kwestię sowieckich zbrodni, to jednak szybko ucinano temat. A przecież ZSRR było niemal na równi z Niemcami winne rozpoczęciu wojny i ogromnych cierpień milionów ludzi.

To nie jest często spotykana sytuacja, że książka po ponad roku od premiery wciąż utrzymuje się na szczytach sprzedaży w Empiku. Możesz zdradzić tematykę Twojej kolejnej książki? Kiedy można spodziewać się jej w sprzedaży?

To prawda, w listopadzie miną dwa lata jak książka jest na rynku. I przez większość tego czasu znajduje się w rankingu TOP 100 tej największej w Polsce sieci sprzedażowej. To ogromnie cieszy i motywuje równocześnie do dalszej wytężonej pracy nad promowaniem naszej historii. A co do zapowiedzi, to w tym roku ukaże się aż pięć moich książek. Najszybciej na półkach księgarskich powinna pokazać się książka pt. „Afery, skandale, morderstwa. Najgłośniejsze sprawy PRL”. Premiera jest zaplanowana na lipiec. Przeczytamy w niej czym żyli wówczas Polacy i jak do tych tematów podchodziła ówczesna władza.

Krzysztof Drozdowski jest pasjonatem i popularyzatorem historii. Jest autorem blisko 30 publikacji książkowych, ponad trzystu artykułów i wielu odcinków wideobloga „Ukryte historie”. Prowadzi Fundację Historyczną im. Mariana Rejewskiego. Współpracuje z licznymi czasopismami historycznymi i popularno-naukowymi.

Copyright: powyższą rozmowę, notkę o autorze oraz załączone zdjęcie można wykorzystywać bez żadnych ograniczeń pod warunkiem nieingerowania w treść.

Skip to content